Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Coteraz?–Karotenodgadł,żeponowniestałsię
przyczynąraptownegozaognieniasytuacji.–Niechcia-
łemnikogourazić!
Nawetbeztłumaczabyłooczywiste,żeurywaneokrzy-
kiczłowieczkawyrażająjawnągroźbę.PobladłyPawian
kilkakroćpróbowałprzerwaćtenpotokzłowróżbnychpo-
warkiwań,alewściekłyautochtonniechciałsłuchać,roz-
namiętniającsięcorazgoręcej,ażbiałkaoczunabiegłymu
krwią.
–Onmyśli,żejesteśsynemdemona.Toprzeztwoje
włosy,tutajnieznająrudych.Mówi,żetrzebaciwyrwać
serce,żebyśniemógłszkodzićludziom.
–Nieprawda,mójtataniejestdemonem,tylkoinży-
nierem,mafirmębudowlaną!Chodzędoszóstejklasy,
właśniezaczęłysięferie…–RoztrzęsionyKarotenbyłbli-
skihisterii,nachybił-trafiłzacząłobmacywaćkieszenie.–
Gdzieśtumamlegitymację,zarazpanupokażę…
–Przestań!–Pawianuciszyłgo,wsłuchującsięzna-
pięciemwrykirozjuszonegotubylca.–Jeżeliwszystkodo-
brzezrozumiałem,onmówi,żedemonybojąsięognia.
Podejdźbliżej,udowodnijmu,żeztobąjestinaczej!
Karotenruszyłnatychmiast;przezorniezatoczyłłuk,
żebyominąćprzyczajonegodoskokukocura,izbliżyłsię
dopaleniskaodbezpieczniejszejstrony.Nieuchyliłsię
przeddymem,choćłzawiłymupodrażnioneoczy.Wycią-
gnąłdłonienadpłomieniami,awreszcieprzyklęknął,
dwomapalcamiwydobyłzżelaznejnieckitlącysiężarek
iposykujączbólu,paręrazyprzerzuciłgozdłoniwdłoń.
–Wystarczy?–Zrozpaczliwąnadziejąprzeskakiwał
spojrzeniemodPawianadotubylca,ażwreszcietenostat-
nisplunąłzpogardąwogień,wyświstawszyprzezzaciśnię-
tezębyresztkigniewu.
45