Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Przełknęłamgłośnoślinę.Nieuśmiechałomisięzostawaćsamej
wtymmiejscupozmroku.Zrobiłomisięnieprzyjemnie.Samotna
kobieta,bezznajomościterenu,wleśnejgłuszyzasypanejprzez
śnieżycę.
Możezostałojeszczetrochęczasudowieczora,byjednak
wyruszyćnaposzukiwaniadomów?Tadrogamiałaswójpoczątek
ikoniec.Ktośnapewnoprzyniejmieszkał.Chybanajwyższyczas
tozweryfikowaćiposzukaćpomocynawłasnąrękę,anieczekać,
ażtanadciągniesamazsiebie.
Właśnie,czas…
Którabyłagodzina?Jakdługojużtuprzebywałam?Iileczasu
minęłoodwypadku?
Wyciągnęłamtelefonzautaispojrzałamnawyświetlacz.
Piętnaściepopółnocy.
Notak.Zapomniałam,żezegarekbyłzepsuty.Takągodzinę
wskazywałprzedmojąnieplanowanądrzemką.Niemiałampojęcia,ile
czasuminęłoodzderzeniazdrzewem.Liczyłamjedynie,żeMadison
poinformowałaodpowiedniesłużby.Tylkocomipotym,skoro
utknęłamwmiejscu,któresprawiałowrażeniezamrożonego
wbezruchuibezczasie?
Wzdrygnęłamsię.
Byłamkobietączynu.Uwielbiałamruch.
Och,dośćtegobezsensownegosiedzenia.Czasdziałać!
Ztympostanowieniemsięgnęłamponowniedotorbypodróżnej
iwłożyłamkolejnewarstwyubrań,byochronićsięprzedmrozem,
poczymzaopatrzonawniedziałającytelefon–możegdyopuszczę
tęgłuszę,zadziała?–orazlatarkęruszyłamwlas.
Niemaminnegowyjścia,powtarzałamsobie.Pozostanieprzy
drodzeniczegobyniezmieniło.Najwyraźniejbyłabardzorzadko
uczęszczana,amnienieuśmiechałasięśmierćprzezzmarznięcie.