Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
aleichbrzmieniezcałąpewnościąnierozchodziłosię
wpowietrzu:
Myślisz,żeśpi?
Myślę,żesięzgubiła...
Zcałąpewnościąmazadługienogi...mniesię
podobają,ale...
TooniejmówiłAdonai?
Niejestempewien...
Poczekaj,budzisię!
Nawpółrozbudzonaharcerka,myśląc,
żeposzczególnesłowawytworemjejwyobraźni,
przekręciłasięnadrugibok.
Widzisz,obraziłasię!wtrąciłpoirytowanymęski
głos.
Wtymmomenciedonośnebrzmieniesłówobudziło
ją.Dużekocieoczy,nadktórymimarszczyłysię
złowrogieczarnebrwinastolatki,zdawałysiękarcić
obumężczyzn.Wyglądali,jakodzianiwbiałeszaty
zakonnicy,ztymżeobajmielinagłowachniecodziwne
nakryciagłowy.Stożkowe,zawiniętezbiałegopłótna
turbany,budziłygrozę.Nieznajomibyliraczejstarzy,
boobajmielidługie,siwebrody.Niedowierzając
własnymoczom,przetarłaje.Głosywciąż
rozbrzmiewaływjejgłowie,alepowiązanyznimi,
nadzwyczajrealistycznywidokobuwybawców,zmuszał
douznaniacałegozjawiskazaprawdziwe.
Przepraszam,znaciemożedrogędoobozu?
nieśmiałozapytała.Totakiośrodekwypoczynkowy...