Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Przepraszampana.
–Niemazaco.–Paulschyliłsięponakryciegłowyipodał
jechłopcu.
Dzieciakwsadziłjesobienagłowę,ukłoniłsięipobiegłzakolegą.
Paulwziąłgłęboki,pełenżaluoddechipatrzyłzaoddalającymisię
dziećmi.Szkoda,żejegożycieniepotoczyłosięinaczej.
Ruszyłwstronęsklepuwielobranżowego.Dokończyzakupy
iwrócidodomu.
Dzwonekobwieściłjegoprzybycie,gdytylkoprzekroczyłpróg.
Lubiłtensklep;byłotuswojsko,domowo,pachniałozawsze
przyprawamiizbożem.Zdjąłkapeluszirozejrzałsiępownętrzu
zaAlbertemalboHelen.Cieszyłsięnaspotkanieznimi.Oprócz
Patricka,którymieszkałnasąsiedniejdziałce,bylimunajbliżsi
naAlasce.Niemiałinnychprzyjaciół.
AlbertTownspostawiłprzyścianieworekzziarnemiwyprostował
plecy.
–Jaksięmasz!–PodszedłdoPaula,chwyciłjegorękę
ienergicznieuścisnął.–Miłocięwidzieć.Gdziesiępodziewałeś?
–Nadpotokiem.–PaulpoklepałAlbertapoplecach.–Czaszrobić
zapasynazimę.
–Latoprzyszłoiminęłotakszybko,żeczłowiekledwosię
obejrzał.Obyzimajeszczepoczekała.
–Todopierotrzecitydzieńsierpnia.Zostałonamjeszczetrochę
lata.
–Mamnadzieję,żesięniemylisz.–Sklepikarzstanął
zakontuaremiwyjąwszyzzauchaołówek,zanotowałcośwksiędze.
Podniósłwzrok.–Notonajakdługozostajeszwmieście?
–Muszędzisiajwyjechać.
Albertwyprostowałplecy.
–Fatalnie.Helennapewnochciałabysięztobązobaczyć.
–Żałuję,żeniemamczasu.Pozdrówjąodemnie.
–Masięrozumieć.–Albertznówwcisnąłołówekzaucho.–Więc
codlaciebie?
–Potrzebujęmąkę,cukier,płatkiowsiane,fasolęiryż.
–Ile?Jakszacujesz?
–Stofuntówmąkipowinnomiwystarczyć.