Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
towgórę,towdół,jednewiodąwlochypiwnicy,innenapiętro,
azniegonadrugieitrzecie.Inapierwszyrzutoka,zulicy,tokiosk
zaledwie,agdysięwejdzie,możnaznaleźćniemalwszystko,ana
zakupachspędzićpięćgodzin.
–Parasolesą?–pytam,próbujączaskoczyćsprzedawcę,śniadego,
pozbawionegouśmiechuchudzielca,którypatrzynamnietak,jaksię
patrzynaznalezionyportfel,czysąwnimpieniądze.Jeślisą,uśmiech
wypłynienaustaznalazcy,ajeślinie?Nocóż,dopustychśmieci
niewielusięszczerzeuśmiechnie.
–Apewnie,żesą–odpowiada.
–Todajmi,chłopie…szesnaście.
Woczachsprzedawcypojawiłsiębłysk,twarzożyłaizapaliłysię
lampy,bowczeluściachtegobiałegoportfelazabłysłyzłoteguldeny.
Boskorowchodzibiałyijegorówniebiałyjakbratbliźniakkolega,
wedwóch,achcąszesnaścieambreli,toalboszczęśliwydzień,albo
dziwaki,amożejakakontrola?
Iuśmiechzgasł,apojawiłosięskupienie.
Rozpoczęliśmyzatemhandel.Sprzedawcawreszcieuznałtendzień
zaswojeświęto.Bonawyprawętosięnierobiwdetalu,alewhurcie.
Wmegahurciedokładnie.
Orzechy,azdziesięćkilogramów,chrupkiepieczywozpółbeczki,
cukierkijaknaparadędlasetkidzieciakówgarściami,bołopatnie
mielinapiętrzezesłodyczami,czekolady,puszki,herbatyidiabli
wiedzą,cotamJareckinawrzucał,niktbyniezliczył.Wszystko
dowora.Ażebyszłosprawnie,otworzyliśmysobiepopiwie.Idzie
zanamichłopakzwielkimkoszykiem,mypokazujemy,łapiemy,
onwrzucadokosza,apotemodnosidowora.Nadźwiękgłośnego
psssykprzybiegapan,tengłównysprzedawca,tenchudy,cokasy
pilnuje.
–Mister,niewolnopićpiwawsklepie–szepceisięrozgląda.
Poczym,bowsklepiejesteśmytylkomyiobsługa,mówi:–Tak
normalnietoniemożna,tojamuszęzabrać,alewiecie–uśmiech
wracanaustasprzedawcy,nobojakakontrola,jakietamstrachy,
skorotakawtychbiałychodwagaigestyfantazji–tutaj,mister,
sąIndie.
Ipansięukłoniłipognałpodwiepapierowetorebki.
–JakwAmeryceteraz,mister,takjużjestdobrze.Teraztojuż
możecierobićzakupyisobiepopijać.
Ibyłodobrze.Zakupysiębardzoudały,azpapierowychtorebek
jeszczezedwarazyskorzystaliśmy.