Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Skazaniec
TOMIIIZagarśćsrebrników
6
Możeciemiwierzyćnasłowo,żedźwigamnaswych
starych
ramionach
ciężkie
brzemię.
Niekiedy
parszywybólrozrywaduszęidoskwieratakbardzo,
żetrudnojestwytrzymać.Wtakichchwilach
oddałbymwszystko,bymóczanurzyćustawwodach
mitycznejrzekiLete,pociągnąćsolidnyłykidoznać
zapomnienia.
Czasamimiewamtakiedni,kiedyogarniamnie
wyciszenieiniemamżadnychskojarzeń.Lubięten
stan.Czujęsięwtedytak,jakbymodpoczywałpo
długimiżmudnymmarszu,animzapadniezmierzch,
światnaprawdęwydajesiępiękny.Stajęwówczas
woknie,palępapierosaiprzyglądamsięjakświatło
dniazaczynakonaćwramionachnocy.Potemnastaje
ciemnośćiwtedywszystkocomiłeulatujegdzieś
wmrok,awduszyzaczynająrozbrzmiewaćpierwsze
taktyniepokoju.Niezawszepotrafięzagłuszyćtę
ponurąmelodię.Mamwrażenie,żewszystkiemoje
lękiiobawysnująsiętużobokniczymzłowieszcze
cienie,jakbychciałymioznajmić,żetejnocystare
demonyprzyjdąwodwiedziny.
Niekiedymiewamparszywesny.Złośliwemary
nawiedzająmniewtakintensywnymwydaniu,żegdy
otwieramoczy,tojestemprzerażonyipotrzebuję
kilkuchwil,żebydojśćdosiebie.Siadamnakrawędzi
łóżka,wpatrujęsięwpomarszczonąskóręnamoich
dłoniachiczujęjakspływanamnieulga,bowidzę,że
jestemtuiteraz.