Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ON
K
szefa.Miałaopory,jakwiększośćludziwjejpołożeniu.Nieźle
rótkopowyjściuzparkunapisałemwiadomośćdo
asystentkidyplomaty,którąjakiśczastemuudałomi
sięzwerbować,żebyinformowałamnieopoczynaniach
sięnatrudziłem,aleostateczniemójurokosobistyzwyciężył.
Umówiliśmysięwbistroniedalekoambasady.Kiedydotar-
łemnamiejsce,dziewczynasiedziałajużprzystolikuwrogupo-
mieszczenia.Znerwówmiętosiławdłoniachpapierowąserwetkę.
–Wolne?–Wskazałempustekrzesłonaprzeciwkoniej,agdy
skinęłagłową,usiadłem.
–Mamtylkochwilę–uprzedziła,zanimzdążyłemcośdodać.
Uśmiechnąłemsię.
–Dobrze.–Sięgnąłempoleżącąnablaciekartędań.–Wjaki
sposóbtwójszefzachowywałsiędziśpopowrociezlunchu?–
zagadnąłem.
24