Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Weronikazulgąskinęłagłówką.Jejciemnewłosy
związanedotejporywkitkęrozsypałysięnagle
naplecachiramionach,bopękłagumka,którabyłastara
ibabciategodnianiemogłażadnejinnejznaleźć.Diabeł
uśmiechnąłsięporazkolejnypodczasichspotkania
ipogładziłlśniącewłosydziewczynki.
Jesteśbardzomądrainadodatekbardzoładna.Już
niemogęsiędoczekać,jakbędziemywspólnieodkrywać
różnetajemnice.Terazmuszęjużiśćinakoniecmam
dociebiejeszczetylkojednąprośbę.Alenajpierw
powiedzmi,kimtwoirodzice.
Niemamrodziców.Mieszkamzbabcią.
Diabełtrochęzaskoczonyzmrużyłoczy.
Biedactwo.Jaktodobrze,żemniespotkałaś.Nie
mówonaszejrozmowienikomu,nawetbabci.Niech
tobędzienaszatajemnica.Niebójsię.Niedługowpadnę
znówdoszkołyicięznajdę.
ZanimWeronikaidiabełponowniesięspotkali,całykraj,
wtymmiasto,ulice,równieżtebliskoKanału,atakże
szkołapogrążyłysięwgłębokiejżałobie,bonapoczątku
marcazmarłpewienważnypan,któregozdjęcie
dziewczynkawidywaławgazetach.Miałspojrzenie
dobrotliwegostaruszka,sumiastywąs,którychciało
siępogładzić,iczęstopaliłfajkę.Weronika,patrząc
nafotografięstarszegopana,niemalczułaaromat
fajkowegodymuizamykałaoczy,bywmyślachprzytulić
siędotegomiłegodziadunia,któryzresztąpodobno
bardzokochałdzieci.Toostatniepotwierdziłdiabeł,kiedy
wreszciesięspotkaliwszkolepolekcjach.Weronika