Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział2
Hania…
DrogadoWarszawynienależaładonajłatwiejszych.
Ogólnieuwielbiałampociągi,aleniestety,dzisiajbyło
wnimtaktłoczno,żenawetlekkouchyloneoknonie
dawałoodpowiedniejilościorzeźwiającegopowietrza.
Byłoduszno,aludziedosłowniewciskalisięwinnych,
szczególniekiedyktośakuratchciałprzejśćwkierunku
wyjścia.
Znalazłamsobiemiejsce,główniedlatego,żewsiadałam
najednejzpierwszychwiększychstacji,aleimdłużej
jechałam,tymbardziejbyłamspoconaizmęczona.Ot,
typowapodróżdostolicyPolski,którawysysałazemnie
całąenergiężyciową,abyłamraczejenergiczną
dziewczyną,którawkażdejsytuacjistarałasiędostrzec
plusy.Terazteżusilniepróbowałam,aleoprócztego,
żewtejjeździewidziałamtylkodrogędoswojegocelu
idotego,żewkońcubędęmogłazacząćswoje
wymarzone,studenckieżycie,toniebyłamwstanie
wymyślićniczegoinnego.
Cieszyłmnieteżfakt,żeprzeznajbliższyczasbędę
mieszkałaukoleżankimojegoojca.Wtymmomencie
raczejnieutrzymywałkontaktu,nieliczącwysyłania
życzeńnaurodzinyiświęta.Aleztego,cowiedziałam,
mielioniwspólnąhistorięjeszczezczasów,kiedypani