Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Takwięc,kolegodyrektorze,przerzucamynabarkicałyciężarodpowiedzialnościza
wykonanietrudnychzadań.Polikwidacjidwóchprzedsiębiorstw,któreodbliskoroku
grzęzływskandalicznymdeficycie,TAR-4pozostajewnaszymresorcieczołowąjednostkąw
branżyoptoelektroniki.
Strzemińskilekkopochyliłgłowę,jakbyuginałsiępodtymnciężarem”,aletwarzmiał
pogodną.Oddawnawiedział,cogoczeka,zdążyłsięwięcjużztąmyśląoswoić.Pozatym
całeżyciebyłoptymistą.Powyjściuzgmachuministerstwapostanowiłjednak,żezanim
weźmienaswojebarkito,comuwyznaczono,odpoczniesobieprzydobrzezastawionym
stole.Dlatego,niezwalającnakąśliwelubwspółczującesłowakolegów,pognałpolonezem
donForum”,gdziezaszyłsięwgłębisalirestauracyjnej,sam,beztowarzystwa,azatembez
potrzebygadaniaiplotkowaniaobyleczym.Chciałjeść.
Ktośtęsamotnośćwidaćuszanował,bodopierokiedyjużprzykawiezapalałpapierosa,
podszedłdojegostolika.
–Można?
Dyrektorrzuciłokiemnaprzybyszaiodparłpowściągliwie:
–Proszę.
Tamtensiadł,poszukałwzrokiemkelnera,zamówiłkawę.Przezparęminutmilczeli,a
potemStrzemińskirzekłirytacją:
–Chciałpancoś?Bomuszęjeszczewrócićdozakładu.
–Tylkopogratulować.
–Czego?Nieawansowałemprzecież.Orderuteżniedali.
–TAR-4zyskujenaznaczeniu–powiedziałprzybysz.–Wieleroboty,wielka
odpowiedzialność.
–Jużpantowie?–zdziwiłsię,bonaradabyłaprzecieżtajna.Jegorozmówca
uśmiechnąłsię.Byłśredniegowzrostu,silniezbudowany,zdużymnosemigłęboko
osadzonymi,jasnymioczami.Wyraztychoczubyłnieodgadniony.
–Powinniśmysięspotkać.Porozmawiać–odparłwymijająco.–Wprowadziłpan
ostatnionowąmetodęspektroskopowąopartą…
–Panjestnieostrożny!–przerwałStrzemińskiirozejrzałsięzniepokojemposali.–
Tutajniebędziemyotymdyskutować.
–Niktnasniesłyszy.Chodzimiozjawiskosamoogniskowaniasiępromieniowania
laserowego,mówiącwskrócie.PracujenadtymwTAR-4kilkuzdolnychludzi.Bardzo
zdolnych–powtórzyłiumilkł,jakbyczekałnacoś.
–MapannamyślidocentaLewickiego?
–Nie.Chodzimiraczejomłodszych.Ot,powiedzmy,magisterWesołowski.Albo
Grążyk.AlbotendwalatatemuprzyjętyinżynierBurzyński.
–Świetniepansięorientujewnaszymzakładzie–zauważyłdyrektorzprzekąsem.–
Mniepanteżprzenicował?
–Och,tozrobiłemjużdawno–roześmiałsię.–Zaryzykowałbymtwierdzenie,że
pańskaosobowośćniemadlamnietajemnic.
–Tojest,darujepan,szczytzarozumiałości!–Strzemińskibyłoburzony.–Więcczego
panwłaściwiechce?Teraz,tutaj?
–Chciałbymsięupewnić,czycipańscykoledzyijednocześniepodwładnisą
wartościowymelementem.Czypanichzna,taknaprawdę.
–PracownicyTAR-4tonieżadenelement.Toludzie.Wykształceni,zdolni,
przyzwoici.Pewnie,żeichznam.Idoceniam.Sampanzresztąprzyznał,żesąutalentowani.I,
ostrzegam,niechpansięodnichtrzymazdaleka!Niedopuszczę,żeby…–Urwał,
poczerwieniałzirytacji.–Zupełniewystarczy,żeja…
Przybyszprzyglądałmusięchwilęzzainteresowaniem,apotempowiedziałściszając
głos:
3