Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Klęknąłprzyciele,odwracającjenaplecy.Wtymsamymmomenciechłopiecszarpnąłsię
iwrzasnął.
-Niewrócędodomu!
-Tomaszakuratjakwbanku.–Zakrzewskiprawieuściskałgnojka.–Trafiliśmydo
innegowymiaru.Opowrociedodomu,możesznaraziezapomnieć.
Młodyrozwarłusta,spoglądającnaniego,jaknapowiększonyzestawzfrytkami.
-Poważka?
-Poważka.Jakinaczejwyjaśniszfakt,iżzamarzamypośródgór?
-Wcześniejbyliśmywdżungli,atoteżbyłoczadowe.
-Aletampolecieliśmy,atutaj...–Zakrzewskipamiętałmgliście,costałosię
wgwatemalskiejwiosce,więcomerytorycznewsparciepoprosiłSebastiana.
-Tutajwciągnąłnaszajebiściespektakularnywir,któryzniszczyłchatkidzikusów
izdużymprawdopodobieństwemwieluznichpozabijał.Naszychteżzresztąnie
oszczędzał.Widziałem,jakMiszceodjebałorękę…
-Namiłośćboską,wystarczytychszczegółów!–Piotrekzapominałowłasnym
cierpieniu,gdywgręwchodziłinstynktnadopiekuńczejmatrony.–Robinjest
przemarzniętyiprzemoczony.Okryjciegoczymś!
-Niby,czym?–Sebastianrozejrzałsięwokół,jakbypróbowałwypatrzećszlafrok
wbezkresnychzwałachśniegu.
-Niewiem!Czymkolwiek!Niepowinnogotubyć!
-Zajebiście,żetujestem!–Smarkacz,niepodzielałrozterekPiotrka.Zpomocą
Zakrzewskiegopodniósłsięzpodłoża,dygoczączzimnaiprzestającznoginanogę.
Podobniejakwiększośćznichmiałnasobielekkieobuwie,szortyikrótkirękawek.–
Wolętood...Od...Od...Od...–Szczerkającezębyutrudniałymukomunikację.
-Spokomłody,rozumiemy.–ZakrzewskiskinąłnaSebastiana,któryzbliżyłsię
zociąganiem.
-Cojest,szefie?
-PoniesieszRobina.
-Bezprzesady,smarkaczmożechodzić.
-Jestprzemarznięty.
-Jakmywszyscy.
-Tojeszczedziecko,Seba,nieróbwiochy.
10