Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdziałpierwszy
CharluswtowarzystwieLekarzFizjognomiapani
deVaugoubertPanid’Arpajon,wodotryskHubertaRobertiwesołość
wielkiegoksięciaWłodzimierzaPanid’Amoncourt,panideCitri,
panideSaint-Euverteitd.CiekawarozmowaSwannazksięciem
GilbertemAlbertynaprzytelefonieWizytyprzedmoimdrugim
iostatnimpobytemwBalbecPrzybyciedoBalbecJestemzazdrosny
oAlbertynęWahaniaserca.
PonieważniebyłomipilnonawieczóruksięstwaGilbertów,
zwłaszczaprzyniepewności,czyjestemproszony,stałembezczynnie
nadworze:aleletnidzień,taksamojakija,niekwapiłsięruszyć
zmiejsca.Mimobyłojużpodziewiątej,wciążjeszczedawał
luksorskiemuobeliskowinaplacuZgodyodcieńróżowegonugatu.
Potemzmieniłjegobarwę,przeobrażającgowjakiśmetal,tak
żeobeliskstałsięnietylkocenniejszy,alewydawałsięjakby
smuklejszyiprawiegiętki.Miałosięwrażenie,żemożnabygoskręcić
wręku,żejużlekkowygiętotocacko.Księżycwyglądałteraz
naniebienibyćwiartkapomarańczydelikatnieobranej,mimożetrochę
napoczętej.Aleniebawemmiałsięzmienićwnajtwardszezłoto.
Przycupniętazanimbiedna,małagwiazdkasłużyłazajedyną
towarzyszkęsamotnejLunie,gdyta,osłaniającprzyjaciółkę,ale
śmielejsunącnaprzód,wznosiłajaknieodpartąbroń,jakwschodni
symbolswójdużyicudownyzłotysierp.
PrzedpałacemksiężnejMariideGuermantesspotkałemksięcia
deChâtellerault;niepamiętałemjuż,żepółgodzinytemu
prześladowałamniejeszczeobawa-mającamniezresztąniebawem
znówogarnąć-żeprzychodzęniezaproszony.Człowiekniepokoisię
iczęstowdługiczasponiebezpieczeństwie,zapomnianymdzięki
roztargnieniu,przypominasobieswójniepokój.Przywitałemsię
zmłodymksięciemiwszedłemdopałacu.Aletutajtrzeba
mizanotowaćdrobnąokoliczność,pozwalającązrozumiećfakt,który
opiszęniebawem.
Byłktoś,ktotegowieczora(jakipoprzednichdni)dużomyślał
oksięciudeChâtellerault,niedomyślającsięzresztą,kimjest.
Człowiekiemtymbyłszwajcar(nazywałosięgowowejepoce