Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
IdącdopaniZosi,zawszemylępiętra,niewspominając
onumerzemieszkania.Wstyd,boznamysięjużdługo.
Wbiegamzawysoko,późniejszukamcharakterystycznej
firankiwprzedsionkułączącymdwamieszkania.
Toczwarteczypiątepiętro.
WidaćstądkawałNowejHuty.
GdypaniZosiaopowiada,towiem,żejesttu,wswoim
dużympokoju,ijednocześnie,pijączemnąkawę,patrzy
naswojąmamę,nadziecizedworuwrodzinnymLubcu
–JackaiMagdę.Widzibrudnąpodłogę,naktórejleży
pobitawstarejłódzkiejfabryceGliksmana,idom
niemieckichgospodarzywBövinghausen,
izawiadomienieoegzekucji,ciepłyuśmiechFrau
Niederschulte,PolakówidącychdofabrykiKruppa,
zbombardowanyBerlin…
Onatowszystkowidzi.Pokójzwidokiemnaminiony
wiek.
–Czypaniwierzywprzeznaczenie?–pyta.
–Chybaraczejnie…–odpowiadam.
–Nie?–dziwisię.–Jawierzę!Cośpanizarazopowiem.
Taksięzaczyna.
***
GdyNiemcywchodząw1939rokudoLubca,Zosia
maczternaścielat,alewyglądanaszesnaście,cowiele
razypodkreślawtrakcienaszychspotkań.Nadowód
pokazujezdjęcie.Madzisiajwokutensambłysk,który
pewnietowarzyszyłjejwtedy,gdywystawiałapiłkę