Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział2
–Halo,halo?–Lenaodebrałatelefon,korzystajączzestawu
głośnomówiącegowswoimsamochodzie.
–Cześć,chciałamtylkozameldować,żejestemjużwsamolocie,
alotodbędziesięplanowo,więcniepowinnammiećżadnychopóźnień
–usłyszałagłosDominiki,któramimopozytywnychinformacjinie
brzmiałazbytradośnie.
–Aczyjaprzypadkiemniesłyszęodrobinyzdenerwowania,moja
droga?
Lenauśmiechnęłasiępodnosem.Cieszyłasię,żejejrozmówczyni
niemogławidziećzawadiackiegogrymasu,którypojawiłsięnajej
twarzy.Doskonalezdawałasobiesprawę,jakieobawymogły
towarzyszyćdziewczynieprzedpierwszymlotem.Wiedziałateż
jednak,żepasażerkaRyanairadolecidoIrlandiibezżadnych
komplikacji,więcnieprzejęłasięzbytniojejstresem.
–Niepodkręcajmnie,bojeszczezdążęwysiąść–odpowiedziała
Dominika,alejakbyodrobinęspokojniejsza.–Przepraszam,muszęjuż
kończyć,samolotpowolirusza,więcpowinnamwyłączyćtelefon.
Spotkamysięniedługonalotnisku,mamnadzieję.
–Będęczekać,szerokości!–zawołałajeszczeLena,poczym
rozmowazostałazakończona.
WsamochodzieponownierozbrzmiałutwórzespołuOrthodoxCelts
RockyRoadToDublin,więcLenapogłośniłaiskierowałasięwstronę
miasta.Musiałazałatwićjeszczekilkasprawwbankuinapoczcie,
anastępnieruszyłanaautostradę,któradoprowadziłająjużprosto
nadublińskielotnisko.
Lenabyłaprzedczasem.Kupiłasobielattemacchiatowpapierowym
kubkuiczekoladowycroissant,poczymusiadłanakrześlewpobliżu
miejsca,zktóregocochwilęwypływałarzekaprzybyłychnawyspę
ludzi.WśródnichoczekiwałaczarnowłosejDominiki.
Obracaławpalcachkubekiprzyglądałasięsetkomosób,kręcących
siępohaliprzylotówniczymmrówkiwmrowisku.Zdałasobiesprawę,
żetakwłaśnieczęstowyglądałożycie;mimożebyłapośródwielu
ludzi,niktwtłumiejejniedostrzegał.Zkrwiikości,ajednak
niewidzialnadlacałejreszty.Lenajużchciałasięgnąćpotelefon,
bysprawdzić,któragodzina,gdytużpodjejnogamiupadła