Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
siłą.TobyłnajlepszyczasdlaNaliczyna.Majwpełnejkrasie,
wiosennasoczystazieleń,podbłękitneniebo,natlektórego
zarysowywałysięostrewieżyczkigotyckiegokościoła.Obserwo-
wanezbytuważnie,traciłykontury,łączącsięwplamistewzory
zodległympejzażem.
Przywybrzeżuspacerowałowielerodzininastolatkówskupio-
nychwkilkuosobowychgrupach.Śmiechstarszychimłodszych
dzieciniósłsięechemzwielustron,rozsadzającsielskąciszę
niczymnabrzmiałąsnembańkę.Międzytekrótkiewybuchy
wdzierałsięszummorzaiuderzeniałodzicumującychprzy
molo.Zuzazasiadłanaławcenaprzeciwkowielkiejczerwonej
boi.Skupiławzroknalekkichfalachinagleprzypomniałjej
siędzieńsprzedwielulat,gdyznalazłasięwpodobnejsytuacji.
Ukłuciedéjàvuprzyniosłojejwodpowiedzikilkazapomnia-
nychobrazów.Natejsamejławceusiadłakiedyśzzamiarem
odpoczynkurazemzojcemiWojtkiem,tużpotym,jakodbyli
prawdziwiewyczerpującyspacer.Ojcieclubiłnazywaćichso-
botniespacery„naliczyńskimiwyprawami”iwpewnymsensie
tymwłaśniebyły,nierazwychodzilitużpośniadaniu,awracali
dopieroprzedkolacją.JaksądziłaZuza,wrównymstopniuto
matkędenerwowało,coichcieszyło,alepoprawdzienigdynie
znaławłaściwychproporcjitegoswoistegostanupodniecenia,
wktórywpadałamatka,kiedywokolicachosiemnastejnapo-
wrótbyliwmieszkaniu.Zachowywałasięwtedyjakafektowana
aktorka,próbującaenergicznymiruchamiwywabićsennośćze
swegociała.
Odmigoczącejwodyzawiałchłodnywiatr.Rozmarzyłasię,
tamtewiosnybyłygorętsze.Lodytopniaływbłyskawicznym
tempie,jakwlecie.Aktóregośrazudołączyłdonichwujek.
21