Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
1
Wszystkobyłobyinaczej,gdybymzdołałpowściągnąć
odrazę,pomyślałem.
Przezopuszczoneżaluzjewidziałemsłońce.Utraciło
całąmociteraz–niezdolne,byprażyć–znikałowśród
gałęzigajuoliwnego,któryrozciągałsięażpożwir
Valdanosu,apotemdalejdoKručuiUtjehy–zatok
wypełnionychplażowiczami,którzyzdecydowanibyli
pozwolićswoimciałomnawchłonięciedoostatka
kancerogennychpromieni,zanimwrócądodomów
inaspalonąskóręwylejąpodróbkidrogocennych
perfum,założąswojewyzywającestroje,poczym
pobiegnądowypełnionychgrzmieniemturbofolku
dyskotekikawiarnianychogródkówpełniwiary,żetej
nocypołożąsięnacudzymcielerównieżnaznaczonym
oparzeniamitrzeciegostopnia,żeposiądą,apotem
zapomnąjakąśludzkąistotępodobnądosiebie.
Początkowobyłemzdecydowanypoleżećjeszczeprzez
jakiśczas,alemusiałemwstać,bosmródpotubyłnie
dowytrzymania.Pokójwychodzinazachód,
pomyślałem,dlategopodwieczórjestwnimgorącojak
whucie.Przezcałepopołudniesłońcebijewściany.
Inawetgdyprzeklętezajdzie,jegociepłowypełza
zmurów.Ścianyemanujątymżaremprzezcałąnoc.
Odkiedyzamieszkaliśmywtymdomu,odkiedy
pierwszyrazpołożyłemsięwtymłóżku–pocęsię.
Budzęsięotrzeciejnadraneminatychmiastmuszę
wstać,bopoduszkaiprześcieradłosąmokreodpotu
iśmierdzą,wdodatkuśmierdząniewyobrażalnie,
poprostuniedowytrzymania.Budzęsięwśrodkunocy
imuszęwstać,mojewłasneciałoprzepędzamnie