Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wymowniespojrzałnakolegów,szukającpoparcia.
No,gramyomiszczaprzebudziłsięRogal.
W…w…właśnie,po…po…pojebałoich.Myśleli,żeimpunkt
oddamy?jąkającsię,poparłichPiesek.
Gapilisięnamnieprzezramię,czekając,jakzareaguję.
Idioci,nonie?Myśleli,żeimpunktoddamypowtórzyłem.
Ciekaweczemu?
Zakręciłemwodę,strzepnąłemręceispojrzałemnanichwymownie,
poczymwyszedłemztoalety.Zamykającdrzwi,usłyszałem
przytłumionygłosPieska:
Quasimodo,pie…pierdolonyZygmunt.Wiedzieli,żenieznoszę
obutychprzezwisk.
Wszatnipanowałtypowyrozgardiasz.Gorącojakwsaunie,
wentylatorstojącywkąciebuczałiwypluwałparnepowietrze.Doktor
wymachiwałwilgotnymręcznikiemprzedtwarzamipiłkarzy,usiłując
schłodzićimgorącegłowy,maseroklepywałłydkisiedzącemuobok
Witkowi.Klapnąłemciężkonaswoimmiejscu.
ChcąsprzedaćmeczszepnąłemdouchaWitkowiKowalskiemu.
Spojrzałnamnieizmarszczyłbrwi.
Jesteśpewien?Kto?
Głuchyniejestem,naradzalisięwkiblu.Wiedzą,żesłyszałem.
Spojrzałemwymownienadrzwidołazienki.
Notoluz,niezaryzykują.
Zachwilęcałatrójkatakżewróciładoszatni,jakbynicsięnie
zdarzyło;usiedlinaswoichmiejscachijakogniaunikalimojego
wzroku.Gdytrenerwyszedłzszatni,Witekwstał.Byłwysokim
stoperemznieproporcjonalniedługiminogamiikrótkimtułowiem,
adotegopodkreślałnieświadomiedysproporcję,wysoko
podciągającspodenki.
Jestpróbapodejściastwierdziłgłośno.
Wszatnizapadłacisza.Podrapałsiępociemnejczuprynie,zrobił
pauzędlawiększegoefektu,poczymoblizałswojeduże,jakby
murzyńskiewargi.
Podobnochcąpunktu.Pieprzyćich,nonie?Gramyomistrza
imusimywygraćtenmecz.Prawda?Spojrzałwkąt,wktórym
siedzieliwinowajcy.Niepodnieśligłów.
Wszatnirozległysięgłosypoparcia.
Więcwychodzimyidoroboty.Witekusiadł,zadowolony
zsiebiespojrzałnamniezuśmiechemiwyciągnąłnoginacałą
szerokośćszatni.