Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PROLOG
FerdynandGórskizmarłogodzinieczwartejtrzynaścienadranem;
umierając,cierpiał.
Tegozdanianiebyłooczywiściewraporcie,jednakKingaWilk,
pielęgniarkaoddwunastulatpracującanaOddzialeOpiekuńczo-
LeczniczymDomuSpokojnejStarościTrzyDębywPiasecznie,
wiedziałazadobrze,jakwyglądakoniecwostatnimstadium
przewlekłejobturacyjnejchorobypłuc.Zapytanaotokiedyśprzez
jednązestażystek,przyrównałaagonięprzyPOChPdotonięcia.Sama
coprawdanigdysięnietopiła,aletakwłaśniewidziałatooczyma
wyobraźnipełnądesperackiejszamotaninywalkęokażdy,coraz
płytszyoddech.Czas,kiedyumysłstopniowosiępoddaje,już
świadom,żetobeznadziejne,choćciałowciążtoczybój,wyzbywając
sięreszteksił,przychodziostatniakonwulsja,ostatniwydech.
Apotemjestjużtylkociemność.
Teraz,wpatrzonawkartkizapisanedrobnym,starannympismem
MałgorzatyKrysiak,koleżanki,którawłaśniezeszła
zdwunastogodzinnego,wyczerpującegodyżuruiktóraprzekazałajej
smutnąwieść,Wilknieprzestawałasiędręczyć.Czypomogłobymu,
gdybytubyła?Czyczułbysiępewniej?Czywogólebywidział?
Napodstawienagromadzonegolatamidoświadczeniamogła
zestuprocentowąniemalpewnościąstwierdzić,żeniezrobiłoby
mutojużżadnejróżnicy.Aległowaswoje,aserceswoje.Poraz
pierwszynatymoddzialeodszedłktoś,kogoszczerzemogłanazwać
przyjacielem.Ajejtuwtedyniebyło...
Zgodnieztym,coKrysiakodnotowaławraporcie,wejściepacjenta
wstanagonalnynastąpiłookołodrugiej.Pielęgniarkarobiławówczas
obchód,zaalarmowałprzestraszonypacjentStaniszczak,leżący
zGórskimnasali.Wypadłnakorytarzzokrzykiem:„Siostro,onsię
chybadusi!”.
Zapoznawszysięzsytuacją,MałgorzataKrysiakwezwaładrugą