Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
I.TAJEMNICZEZNIKNIĘCIE.
Dzielnicamiljonerów,GrunewaldpodBerlinem,zdawałasiębyć
otejpóźnejporzewymarłą.Gęstydeszczbiłwkałużeuliczne
iwliściedrzewparkowych,wydającmonotonny,usypiającyszum.
Ciszętęmąciłodczasudoczasuostrywiatr,którydąłwkorony
drzew,odsłaniałnachwilęśliskie,opuchłeodwilgocikonary,porywał
kilkapożółkłychliściirzucałjenaoślizgłyasfaltulicy,apotemmilkł
zniechęcony.
Naglewciszętejjesiennejnocywkradłsięgłuchytrzaskmotoru.
Początkowodalekiiprzytłumiony,stawałsiępotemcoraz
wyraźniejszy,ażwreszciedwadługiejęzykireflektorów
automobilowychprzebiłymokrąmgłę,zaczęłylizaćdachypałacyków,
szczytydrzew,ażpadłynabłyszczącąodwilgocijezdnię.
OdstronyBerlinajechałpełnymgazemolbrzymi„Mercedes."Koło
williHardenaautomobilzwolniłpęd,ostrożnieskręciłwbocznąulicę
izatrzymałsiępodbramąbarokowegopałacyka.
—Psiapogoda,paniebaronie...—żaliłsięszofer,pomagając
wygramolićsięzpodamerykańskiejbudyjakiemuśotyłemu
mężczyźnie.
Zamiastodpowiedziprzybyływarknąłcośpodnosem,potemwolno,
ostrożnie,abyniepoślizgnąćsięnastopniu,zeszedłnachodnik
inacisnąłniecierpliwiemetalowyguzikdzwonka.
Zachwilęzokienpałacykapadłostrysnopświatłanaulicę
ioświeciłtwarzczekającego.Pokładytłuszczuukładałysięnajego
szerokiej,rozlanejtwarzywkilkafalpodbródka.Mały,krótkinos
iniezwyklesilnierozwiniętadolnaszczękaupodabniałytętwarz
dopyskarasowegobuldoga.Wmałychświdrującychoczkachgrały
ogniezniecierpliwienia.
Wreszciedrzwipałacykauchyliłysię.Wprogustanąłsłużący.
—Przemoknąćmożnadoskóry,zanimktóryśzwaszdecydujesię
otworzyć...—zauważyłprzybyłyochrypłymgłosem.
Służącycofnąłsięsłużbiście.GeheimratbaronTeitelberg,potentat
giełdyberlińskiejiwłaścicielkilkunajwiększychfabrykchemicznych
wNadrenji,wtoczyłwreszcieswojąbeczkowatąpostaćdojasno
oświetlonegohallu.Służącyściągnąłobmokłyraglanzeswego
chlebodawcy.
—Panibaronowawdomu?—spytałTeitelberg,otrząsającsię
zzimnaiwilgoci.