Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ProfesorChallengersiedziałprzykominkuwyciągnąwszykuogniowi
swegrubeikrzywenieconogi,zrękamigłębokowsuniętemi
wkieszenieodspodni.Ubraniejegoniebyłonacechowane
ekscentrycznościągenjusza;miałnasobiekoszulęzwolno
wykładanymkołnierzem,szerokiwiązanyjedwabnykrawat,czarny
welwetowyżakiet,którywrazzrozwidlonąbrodą,dawałmuwygląd
podstarzałegocygana–artysty.Tużobokniegogotowadowyjścia
wtoczkowymkapeluszu,wkrótkimczarnymkostjumieiinnemi
modnemiczęściamiubrania,któremikobietyusiłujązniekształcić
swojeprzyrodzonewdzięki,siedziałajegocórka.Malonezkapeluszem
wrękuczekałprzyoknie.
–Jużczas,żebyśmyposzliEnid,siódmadochodzi–rzekł
Irlandczyk.
Obojepisaliwspólnieartykułynatematreligijnychobrzędów
wLondynieiwkażdąniedzielęwychodzilirazem,byzachwycićcoś
nowegoiprzygotowaćdonastępnegoniedzielnegonumerugazety.
–DopierooósmejTed–mamyjeszczesporoczasu.
–Siadajpan–siadaj–zagrzmiałChallenger,gładzącrękąbrodę,
jaktomiałzwyczajczynićwówczas,gdybyłpodniecony.
–Nicmnietakniewyprowadzazrównowagi,jakgdyktostoi
zamnąztyłu.Szczątekatawizmu,obawazdradzieckiegosztyletu.Tak,
tonapewno.Połóżpanulichatenkapelusz.Panmaszciągleminę
człowiekaspieszącegonapociąg.
–Takieteżiżyciedziennikarza–odparłMalone.–Jeżelisięnie
złapieodchodzącegopociągu,zostajemynalodzie.JużiEnidzaczyna
torozumieć.Aleistotniemamyjeszczedosyćczasu.
–Ileściemiejsczwiedzili?...
Enidzajrzaładomałegonotatnika.
–Jużsiedem.OpactwoWestminsterskie,kościółŚw.Agaty,plac
Tudorów,katedręWestminsterskądlakatolików,ulicęEndelldla
prezbiterjanówiGloncesterSquaredlaunitarjuszów.Leczdziś
zamierzamywprowadzićpewnązmianęwnaszymprogramie,chcemy
odwiedzićspirytystów.
Challengerparsknąłjakrozjuszonybawół.
–Awnastępnymtygodniuszpitalobłąkanych,zapewne–ryknął
–chybaniewmówiszwemnieMalone,żeciupiorniludziemająswe
własnekościoły.
–Dowiadywałemsięotem–rzekłMalone.–Jazwyklezbieram
pewnefaktyizasięgaminformacji,zanimwezmęsiędoroboty.Oni
majązgórą400zarejestrowanychkościołówwmonarchjiwielko–