Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Prolog
Stałemprzedoknemiwlepiałemmartwywzrokwrozciągającąsię
przedmoimioczymapanoramęNowegoJorku.Mijałygodziny,które
stopniowozamieniałysięwdni,atezkoleiprzemieniałysię
wtygodnie,ajanadalwrazzpierwszymipromieniamisłońcaczy
zupełniejakteraz,wrazzzapadającymzmrokiem,stawałemprzed
olbrzymiątafląszkłaibeznamiętnymwzrokiempatrzyłemwdal.
Powtarzałemczynnośćsystematycznie,bywreszciedotarłodomnie,
żelist,którymizostawiłaLiv,niebyłżadnympieprzonymżartem,
bypowolizrozumieć,żemojajakdotądniezachwianawiarawto,
kiedyśwreszcieujrzęzaoknemjejdrobnąsylwetkę,jestzwyczajną
ułudą.Botego,żeLivodeszłanazawszebyłemjużniemalżepewien.
Aprzecieżjeszczeraptemwczoraj,amożenawetdzisiejszego
poranka,usilniestarałemsięwierzyć,żezdarzysiętencholernycud,
aonastaniewdrzwiachmojegomieszkania…
Spojrzałemrazjeszczewdal,próbującskupićsięnagrzeświateł
połyskującychzulicy,iwtedytozauważyłem.Gładkataflaszkła,
przedktórątkwiłemjużoddłuższegoczasu,wciążnosiłaśladyjej
palców,odciskiwarg,czy,mógłbymprzysiąc,resztkioddechu,który
wrazzinnymiśladamitworzyłtajemniczą,zmysłowąpoświatę…
Przymknąłempowiekiinatychmiastodtworzyłemwgłowieobraz
gorącejsceny,któracałkiemniedawnomiałamiejscewłaśnietu.
KochałemsięzLivprzytymoknie,obracająctyłemdosobie,
opierającjejdłonieozimneszkło,wbijającsięwniązachłannie,
rytmicznie,razporaz.Uwielbiałemstan,wktórymsięznajdowałem
tylkoprzyniej.Onaczułatosamo.Ikochałamniecałymsercem…
Tujesteś?doszedłmniegłosMegan,któranaglewyrosła
zamoimiplecami.Sammypyta,czymupoczytaszdosnu?
Starłemukradkiemsamotnąłzętoczącąsiępomoimnieogolonym
policzku,anastępnieodwróciłemsięniechętniewstronęMegi,nawet
naniąniespoglądając,przeszedłemobok,kierującsięwprost
dojednegozpokoi,którytymczasowostałsiępokojemmojegosyna.
Meganuparłasię,żenaczasmojejnieoficjalnejżałobyzamieszka
umniewrazznaszymsynem.Nieoponowałem,choćnieukrywam,
żewtakiejchwiliwolałbymbyćsam.Niemniejniemogłem