Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Upaśćipamiętać
Otwieramoczy.Nawettakmałyruchsprawia,żemojatwarzzaczyna
płonąć.Widzębiałe,stłumioneświatłoneonowejlampy.Zboku
dobiegamnieregularnypikającydźwiękwydobywającysięzEKG.
Próbujęprzekręcićgłowę,alewefekcieczujętylkoprzeszywającyból,
któryciągniesięodskroniprzezpoliczkidoklatkipiersiowej.Czy
tobiciemojegoserca?Nie,tozdecydowanieniejestmójhotelowy
pokójwTauplitz!
Rozglądamsiępojasnympomieszczeniu.Przezoknowpadają
promieniesłońca,drażniącmojąpalącąskórę.Chcęcośpowiedzieć,
zapytać,gdziejestemidlaczegosiętuznalazłem,aleniemogęnawet
poruszyćustami.Mojewargizbytspuchnięte.Wżyłęprawejręki
mamwetkniętąplastikowąrurkę.Rytmicznepikaniemieszasię
zwszechobecnymszumemurządzeńustawionychwokółmojegołóżka.
Jestemwszpitalu.
Otwierająsiędrzwi.Dosaliwchodziprzyjaźnieuśmiechnięta
pielęgniarka,chybaokołotrzydziestki.Jejciemnewłosysięgają
ramion,zoczubijeciepłoiserdeczność.Chcęzniąporozmawiać,ale
niejestemwstaniewydobyćzsiebiesłowa.Jeżelimojewargi
powiększyłysięwprostproporcjonalniedobólu,jakisprawia
poruszanienimi,musząprzypominaćmonachijskąAllianzArenę.
Naszczęścietoonazaczynamówić.Opowiadaojakimśupadku
iżenibyjestemwklinicewSalzburgu.Każemiodpoczywaćimówi,
żezawołaordynatora.
Upadek?Alejakiupadek?Usilniepróbujęsobiecośprzypomnieć.
Oczywiście,żeupadłem.Trzytygodnietemu,wTitisee-Neustadt.Ale
terazjużprzecieżznówskakałemnaKulm.Mójtreningowyskokbył
genialny,warunkiidealne.Czyjeszczeprzedchwiląniebyłem
wwindzie?
Herbertzawszeznajdujedlamnietylemotywującychsłów,kiedysię
nacośwkurzam.Gdzieonwłaściwiejest?Przecieżmógłbymgoteraz
potrzebować.HerbertLeitnerjestnietylkowyśmienitym
fizjoterapeutą,aleconajmniejrównieutalentowanympsychologiem.
Przedewszystkimjestjednakprzyjacielem.Moim„Buddym”.Dostał
tenprzydomek,kiedystaletowarzyszyłmipoupadkuwTitisee-
Neustadt.Złamałemwtedymałypalecidośćmocnootarłemskórę.
Podrapanatwarztonieproblemwskokach.Przezopatrunek,który
założonominapalecpooperacjiręki,niemogłemjednakanisam