Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wiempowiedziałacichutko.Aaa…sobieteż
zro​bięher​ba​tę.
Przezkilkaminutwdomuzalegałaciszaprzerwana
wkońcuszumemczajnika.Żadnaznasniemiałaochoty
narozmowę.Mnierobiłosięcorazcieplej.Natwarzy
czułamrumieńce,pewniezpowodunagłejzmiany
temperatury.Siorbałamherbatęwmilczeniu,azachwilę
doodgłosówwydawanychprzezemniedołączyły
emi​to​wa​neprzezLuś​kę.Teżpiłago​rą​ce.
Dziwnatakacisza,gdyciociniema,co?Nibyona
siedziaławswoimpokoju,modliłasięczysłuchałaradia,
aleza​wszeczło​wiekmiałpo​czu​cie,żeonatamjest.Nie?
Ano,dziwna.Dużydom.Iwtedytaciszachybabrzmi
jesz​czedo​bit​niej.
Yhymruknęła.Dobra,mamo,idędosiebie,
posłuchamjakiejśmuzy,botylkotojestemwstanie
te​razro​bić.Daszso​bieradęsama?
Ajakmyślisz?Uśmiechnęłamsiędoniej.Jestem
jużdużądziewczynką.Dzięki,Luśka,zaherbatę
dodałamjużpoważniej.Kochanajesteś.Bezciebie
towszyst​koniemia​ło​bysen​su.
Mamuś,tylkosięnierozklej,proszęcię!krzyknęła.
Zmy​kamwta​kimra​ziedosie​bie.
Leć.
Luśkawstała,zasunęłakrzesło.Trzasnęładrzwiami
izniknęławswoimpokoju.Atylerazyjejmówiłam,żeby
pocichuzamykaładrzwi.Klamkajestodtego,byjej
używać,anietrachiniechsamesięzatrzasną.Zaraz
wy​le​cązfu​try​ny.
Wtymmomenciezadzwoniłtelefon.Zanim
gowygrzebałamztorebki,oczywiściezamilkł.
Spojrzałamnawyświetlacz:Doktorek.Muszęwkońcu
zmienićustawieniaiwpisaćjegoimię.Spotykamysię
odkilkumiesięcy,ajaciąglemamwtelefonieDoktorka,
anieAr​tu​ra.
Wy​bra​łamjegonu​mer.Zgło​siłsiępra​wiena​tych​miast.
No,jużsięmartwiłem!krzyknąłmidoucha.Tyle
go​dzinniedzwo​nisz.
Tę​sk​ni​łeś?