Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
miałamprzedoczymajejrudeloki,kiedyprzyjmowano
jądohospicjum.Wyróżniałasiębardzo.Jednakpokilku
miesiącachnajejgłówceniebyłośladówzłotychloków.
Itakszybkozbladła…
Ruszyliśmywolnymkrokiemzakarawanem.Słychać
byłoszuraniestóp,chlapanieroztopionegośniegu
iszloch.Przerażającyszlochwydobywającysięzpiersi
kogośbliskiego.Niewiem,czyjtobyłpłacz,alewyciskał
łzyzmoichoczu.ChwyciłammocniejrękęLuśki.Dobrze,
żetujest.ZdrugiejstronymiałamArtura.
Dotarliśmydowyznaczonegomiejsca.Ksiądzcoś
mówił.Potemktośjeszczezabrałgłos.Ludziesięmodlili,
ajaciąglesłyszałamtylkotenprzeraźliwyszloch
przybierającyodczasudoczasuformęlamentu.
Zużywałamchusteczkęzachusteczką.Kątemoka
spoglądałamnaSzpilkęsiedzącąwwózku.Niedalekoniej
zauważyłamMrówkęiPati–dziewczynki,którymi
opiekowałamsięwhospicjum.Stałyobokpodpierane
przezswojemamy.ByłteżKrzysiu,dlaktóregokilka
miesięcytemurobiliśmyakcjęcharytatywną.Przyszedł
jużowłasnychsiłach.Widziałamjeszczekilkaznajomych
twarzydzieciakówzhospicjum.Niebyłojednakwśród
nichKingi.Tegorudaskaprzyjętegodoszpitala
wlistopadzie.Miałamzniąlekcjejęzykapolskiego.
Siedziałaczęstowpokoju„moich”dziewczynek.Brała
odnichbajki,któreimprzynosiłam.Ibyłowniejtyle
życiaienergii,żewydawałosięniemożliwe,żejest
chora.Nawetkiedyjejgłowastałasięzupełniełysa,
potrafiłanasrozśmieszać.Dziewczynkiprzyniejzawsze
sięożywiały.Adzisiajjejniemawśródnas.Iniedlatego,
żewyzdrowiałaiposzładodomu,niedlatego,
żejąwyleczono,aledlatego,żenieznalazłsię
odpowiednidawcaszpiku.Zabrakłoczasu.Czegoś,czego
niktzżyjącychniemógłjejdać.
Czas!Czwartawspółrzędnaczasoprzestrzeniwteorii
względności!Automatycznieodtworzyłamzdanie
wpisanekiedyśdozeszytuzfizyki.Szpilkateżpotrzebuje
czasu.Tejjednejjedynejwspółrzędnej,cokolwiek
toznaczyło.Znikaławoczach,jakbypostanowiła