Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żezostawiamnakilkagodzinzdorosłymfacetem,
aniezopętanymhormonamidzieciakiem,któryzrywa
sięzłańcuchazpierwsząlepsząlaską!
Niesądzę,byotochodziłozawzięciebroniła
goKlara.
Dlategowłaśnienieodbieramodniegotelefonów.Nie
mamnajmniejszejochotynasłuchanieoprzysiędze
Hipokratesa,otym,żeciałomogłoumrzeć,bla,bla,bla.
Justynamówiłacorazszybciej,wymachującdziko
rękami.Policzkipoczerwieniałyjejnasamąmyślotym,
coLindbergmusiałazrobić,bynamówićKarola
naucieczkę.Samadobrzewiesz,żeniemaniczego,
comogłobycięprzekonać,bypuścićwolno.Jateż
nigdybymtegoniezrobiła.Toonbyłsłaby.
Karolnaprawdęchcetonaprawić.Zrozumiałswój
błąd.
Geniusz!zakpiłaIda.Pewnieniebyłbytakimądry,
gdybyMałgorzataniezwiałamuprzypierwszejlepszej
okazji.Janajejmiejscujużdawnogrzałabymtyłekgdzieś
wciepłychkrajach.
Klaraposłałajejponurespojrzenie,poczymopadła
nafotelpodoknem.Starymebelskrzypnąłgłośnopodjej
ciężarem.Justynazgłośnymwestchnieniempowróciła
dopracy,aIdaprzechadzałasiępomałympokoiku,nie
zważającnastojącejejnadrodzesprzęty.Rozpocząwszy
trasęprzyścianieozdobionejwielkim,przykurzonym
obrazemprzedstawiającymmartwąnaturę,przemierzała
kilkakroków,przenikałagładkoprzezblatstołu,docierała
dodrzwi,poczymwyruszaławkrótkądrogępowrotną.
Wpokojuniebyłonawettelewizora.Przezkilkaminut
Klarapróbowałaniemyślećoniczym,zajmującsię
liczeniemkwiatkównapożółkłejtapecie,leczwłócząca