burtę:iwciążudawał,żejestpośrodkuwody,pozazasięgiemwzroku
tych,conalądzie.
–Piraci!–krzyknąłjedenzchłopakówzZatybrza,stojąc
nakrawędziłódkiiskładającręcewtrąbkęzminąsprytnego
złodziejaszka;pozostaliwciążśpiewalinacałygłos.Wpewnejchwili
Loczekoparłsięnałokciu,żebylepiejprzyjrzećsięczemuś,
coprzyciągnęłojegouwagęnapowierzchniwody,przybrzegu,niemal
podłukamiPonteSisto.Niepojmował,cotomożebyć.Wodawtym
miejscudrgała,wytwarzającniewielkiekoła,jakbyzmąconaczyjąś
dłonią;rzeczywiście,pośrodkuunosiłosięcośjakbyczarnaszmatka.
–Coto?–zawołał,wstając.
Wszyscypopatrzyliwtęstronę,naprawienieruchomezwierciadło
wodypodostatnimłukiem.
–Nożkur…,tojaskółka–stwierdziłMarcello.
Wieleichlatałowokół,ocierającsięomur,podprzęsłamimostu,
naotwartejwodzie,muskającjąbrzuszkami.Prądzniósłłódkęnieco
dotyłuiwidaćbyło,żetorzeczywiścietopiącasięjaskółka.
Trzepotałaskrzydłami,miotałasię.Loczekklęczałnakrawędziłódki,
całkiemwychylonydoprzodu.
–Tydupku,przezciebiesięprzewrócimy!–zawołałAgnolo.
–Niewidzisz?–krzyczałLoczek.–Topisię!
ChłopakzZatybrzauniósłwiosłaponadpowierzchnięwody,
aprądzacząłznosićłódkęwstecz,domiejsca,gdzieszamotałasię
jaskółka.Pojakimśczasiechłopakstraciłjednakcierpliwośćiznów
zabrałsiędowiosłowania.
–Te,brunet!–zawołałLoczek,grożącmuręką.–Ktocikazał
wiosłować?
Tamtentylkocmoknąłzpogardą,anajwiększyzbandy
skomentował:
–Acocięto?