Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Loczekpopatrzyłnajaskółkę,któranadalsięmiotała,razporaz
gwałtownietrzepoczącskrzydłami.Bezsłowarzuciłsiędowody
ipopłynąłwjejstronę.Pozostaliwołalizanimisięśmiali,aleten
odwiosełnadalwiosłowałpodprąd,płynącwprzeciwnąstronę.
Loczeksięoddalał,niesionysilnymnurtem:widzieli,jakstajesię
corazmniejszy,jakzamaszystymiruchamirąkdopływadojaskółki
wstojącejwodzie,jakpróbujeschwycić.
Ej,Loczek!krzyczałMarcellonacałegardło.Dlaczegojej
niełapiesz?
Loczekmusiałgousłyszeć,bowodpowiedzidotarłdonich
odległykrzyk:
Bodziobie!
Aidźty!zawołałześmiechemMarcello.
Loczekpróbowałschwycićjaskółkę,którauciekała,trzepocząc
skrzydłami,tymczasemcorazsilniejszyprądzniósłłódkępodfilar,
gdziewirowaławoda.
Ej,Loczek!krzyczelidoniego.Dajsespokój!
Aleonwtedypostanowiłzłapaćjaskółkę,poczymporuszając
jednąręką,dopłynąłdobrzegu.
Wracajmyjuż,nozawołałMarcellodochłopaka,który
wiosłował.
Zawrócili.Loczekczekałnabrudnejprzybrzeżnejtrawie
iwdłoniachtrzymałjaskółkę.
Pocośratował?zapytałMarcello.Fajniebyłopatrzeć,jak
zdycha.
Chłopaknieodpowiedziałodrazu.
Jesttakamokrazauważyłpochwili.Zaczekajmy,
wyschnie!
Nietrzebabyłodługoczekać:popięciuminutachjużlatała
zeswoimitowarzyszkamiponadTybrem,aLoczekniemógłodróżnić