Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
CZĘŚĆPIERWSZA
ROZDZIAŁII
Nieszczęściewszczęściu
Jakdobrzewyjśćzeszpitala.Niewiem,ilejeszczebym
wnimwytrzymał.Przeztenszpitalprawiezapomniałem,
jaktojestbyćwolnym.A,itenzapachpowietrza!Trudno
znaleźćsłowoopisującetozjawisko.Mamnadzieję,
żewyciągnęwnioskiztegowszystkiego,comnie
spotkało.Anaraziepostaramsięomijaćszpitale
szerokimłukiem.Myślałemtaksobie,stojąckołoszpitala
wuroczyporanek,gdymiałaprzyjechaćpomniepani
zopiekispołecznej,żebyzabraćmniedodomudziecka,
ponieważniemiałemsięgdziepodziać.Czekałem
nazewnątrzprzezdłuższyczas.Minęłajużgodzina,
tobyłodziwne,boumawialiśmysięnaósmąkoło
szpitala.Niechciałomisięjużczekać,więcpostanowiłem
przejśćsiętrochęipójśćdoparku,alepielęgniarkamnie
zatrzymałainiechciaławypuścićzeszpitala,bonie
jestempełnoletni.Musiałemsłuchaćjejnarzekaniaprzez
jeszczedwiegodziny.Zaprowadziłamniedomojejbyłej
saliikazałausiąśćnałóżku,któregomiałemjużdosyć.
Skrzypiało,gdytylkoktośchciałnanimusiąść,wydawało