Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Mogęsiędowiedzieć,kimpanijestnaprawdę?Żadna
paniodopiekinieubierasięnaczarno,nienosiciemnych
okularówinieznatakichinformacjijaktyzapytałem.
Aleoczymtymówisz?
Dobrzepaniwie.Kimpanijest?spytałem,dość
poirytowanymgłosem.
Toprawda,jestemagentką.Mamwaszabrać
doCieszyna.Idopilnować,żebyściedotarlitamcali
izdrowi.
Czyliterazjedziemypokolejnąosobę?odezwałsię
blondynKamil,drugizaśuważniesłuchał.
Nie,onijużwdrodzedodomuPodWesołą
Chmurką.Nimiopiekujesiękolegazpracy.Jaksądzę,już
pewnienamiejscu.Mogęterazkluczyki?
Tak,proszępowiedziałem.
Oddałemjejkluczykiodauta,zapięliśmypasy
iruszyliśmywdrogę.Atmosferaniebyłazbytprzyjazna,
każdysiedziałcichoprzezcałąpodróż.Naszczęściedrogi
jużniezostałozbytwiele,możezsześćdziesiątminut.
Minęliśmyznak„Cieszyn”.Byłtakduży,żeniesposób
gobyłoniedostrzec.
Każdyzabrałswojerzeczyzautairuszyłzaagentką
lub,jakwolała,paniązopiekispołecznej.Tenbudynek
wyglądałdośćdobrze.Niebyłtakstary,jakbysię
innymwydawało.Naddrzwiamiwidniałdużynapis„Pod
WesołąChmurką”.Gdyjużkażdypopatrzyłsobie
naniego,ruszyliśmywstronęrecepcji,żebyodebrać
kluczedopokojów.Weszliśmyposchodach,akażdy
stopieńskrzypiał,jakbyktośzapomniałnaoliwićdrzwi.