Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
drugąwinnejczęścimieszkania,nigdysięnieposługiwała,abynie
hałasowaćwpobliżumnie.Przepierzeniedzielącenaszegotowalnie
byłotakcienkie,żemyjącsię,mogliśmyrozmawiać:rozmowę
przerywałjedyniepluskwody.Takiewspółżycieczęstebywawhotelu
zpowoduszczupłościmieszkaniaisąsiedztwapokojów,alewParyżu
jestraczejrzadkie.
Czasemleżałemdłużej,marzącsobiedowoli,boniewolnobyło
nikomuwchodzićdomojegopokoju,zadzwonię,cozpowodu
nieporęcznegoumieszczeniadzwonkawymagałotyleczasu,żeczęsto,
zmęczonydaremnymipróbami,rad,żejestemsam,niemalzasypiałem
nanowo.Nieznaczyto,abypoczucieobecnościAlbertynybyło
micałkowicieobojętne.Oderwaniejejodprzyjaciółekoszczędziło
memusercunowychcierpień;utrzymywałotosercewspokoju,
wbezwładzie,którymiałmipomócdowyzdrowienia.Aletenspokój,
którymidawałaAlbertyna,byłraczejukojeniemcierpieńniżradością.
Zapewne,pozwoliłmikosztowaćwieluradości,którychnazbytżywy
bólwzbraniałmiwprzódy;aleradościtychniezawdzięczałem
Albertynie.Jużmisięprawieniewydawałaładna,nudziłemsięznią,
miałemwyraźnąświadomość,żejejniekocham.Czułemsięnatomiast
szczęśliwywówczas,gdyAlbertynyniebyło.Zwykleteżniekazałem
jejwołaćzarazpoprzebudzeniu,zwłaszczagdyranekbyłpiękny.
Przezkilkachwilzostawałemsamnasamzewspomnianąjuż
wewnętrznąosóbką,śpiewempozdrawiającąsłońce;wiedziałem,
żemidawięcejszczęścianiżAlbertyna.Zistot,któreskładająnaszą
osobowość,niekoniecznietenajjawniejszedlanasnajważniejsze.
Ikiedychorobapowalijewreszciekolejno,pozostanieichwemnie
jeszczeparęożyciutwardszymodinnych;zwłaszczapewienfilozof,
szczęśliwyjedyniewtedy,kiedyodkryjejakąśwspólnośćmiędzy
dwomadziełamilubdwomawrażeniami.Aleczasemzastanawiałem
się,czyostatnimzewszystkichniebędziemałyczłowieczek,bardzo
podobnydotego,któregopamiętałemzaszybąuoptykawCombray.
Człowieczektenoznajmiałpogodęizdejmująckaptur,gdyświeciło
słońce,nakładałgowdeszcz.Znamegoizmtegoczłowieczka;mogę
miećastmę,którąuspokoiłbyjedynierzęsistydeszcz,aleonnie
troszczysięoto;zapierwszymi,takniecierpliwieprzezemnie
oczekiwanymikroplami,tracihumor,naciągamarkotniekaptur.
Przypuszczamwzamian,żewchwiliagonii,kiedywszystkieinne
mojejabędąmartwe,jeżelibłyśniepromieńsłońca,gdybędęwydawał
ostatnietchnienie,osóbkazbarometrubędziesięczułabardzorada