Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żemiałamiejscenajlepszewcałymteatrze,inietylkonieuważała,żesiedzizadaleko,aleprzeciwnie,czułasięzaniepokojonatajemniczą
iżywąbliskościąkurtyny.
Przyjemnośćmojawzrosłajeszcze,kiedyzaspuszczonąkurtynązacząłemrozróżniaćmętneodgłosy,podobnetym,któresiędają
słyszećwskorupiejajka,kiedysięmawylącpisklę.
Niebawemhałasywzmogłysięinarazztegoświataniedostępnegonaszymoczom,alewidzącegonas,skierowałysięniewątpliwie
donaswdespotycznejformietrzechuderzeń,równiewzruszającychcosygnałynadanezMarsa.Iskorosięjużpodniosłatakurtyna,kiedy
biurkoikominek,dosyćpospolitezresztą,oznajmiłynam,iżosoby,którezarazwejdąnascenę,tobędąniedeklamatorzy,tacy,jakichraz
widziałemnawieczorze,aleludzieprzeżywającyusiebiewdomujedendzieńswegożycia,wktórewdzierałemsięprzemocą,niewidziany
przeznich–przyjemnośćmojatrwałanadal.Przerwałjąkrótkiniepokój:właśniekiedymnadstawiałuszu,zanimsięzaczęłasztuka,weszło
nascenędwóchludzi,widocznierozgniewanych,skoromówilitakgłośno,żewtejsali,liczącejwięcejniżtysiącmiejsc,możnabyło
rozróżnićichsłowa,gdywmałejkawiarencetrzebasiępytaćgarsona,comówiądwajgoście,którzysiępokłócilizsobą.Alewtejsamej
chwili,zdumiony,żepublicznośćsłuchaichbezprotestu,zatopionajednomyślnąciszą,zktórejtotu,totamzachlupotałśmiech,
zrozumiałem,żecikłótnicytosąaktorzyiżezaczęłasięwłaśniejednoaktówkazwana
leverderideau
.
Nastąpiłponiejantrakttakdługi,żewidzowie,wróciwszynamiejsca,niecierpliwilisię,tupalinogami.Przeraziłomnieto;taksamo
bowiem,jakkiedyczytałemwsprawozdaniuzprocesu,żejakiśszlachetnyczłowiekzwłasnąszkodązłożyłświadectwonakorzyść
niewinnego,bałemsię,iżniebędądlategoświadkadośćmili,żenieokażąmudosyćwdzięczności,żegoniewynagrodządośćhojnie
iżezmierzonytymprzejdzienastronęniesprawiedliwości,taksamo,upodabniającwtymgeniuszdocnoty,bałemsię,żeBerma,zrażona
niesfornymzachowaniemtakźlewychowanejpubliczności–wśródktórej,przeciwnie,byłbymrad,abymogłazsatysfakcjąrozpoznaćkilka
znakomitości,naktórychsądziebyjejzależało–wyrazijejswojeniezadowolenieiwzgardę,grająclicho.Ipatrzałembłagalnie
natetupiącebydlęta,zdolnewswojejwściekłościskruszyćwątłeicennewrażenie,poktóremprzyszedł.
Wreszcieostatniechwilemojejprzyjemnościprzypadływczasiepierwszychscen
Fedry
.SamaFedraniepojawiasięwowympoczątku
drugiegoaktu;jednakżezchwilągdykurtynasiępodniosłaigdyrozsunęłasiędrugakurtynazczerwonegoaksamitu,przecinającascenę
wewszystkichsztukach,wktórychwystępowałagwiazda,weszłagłębiąaktorkaotwarzyigłosiepodobnychtym,jakiewedletego,
comimówiono,miałamiećBerma.Musianowidoczniezmienićobsadę;całapilność,jakąwłożyłemwstudiowanierolimałżonkiTezeusza,
poszłanamarne!Alejeszczeinnaaktorkabrałaudziałwdialogu.Musiałemsiępomylić,biorąctamtązaBermę,botadrugabyładoniej
jeszczepodobniejsza;cowięcej,miałajejdykcję.Obiezresztąstroiłyswojerolewszlachetnegesty–któredobrzerozróżniałem,pojmując
ichzwiązekztekstem,gdyaktorkipodnosiłyswojepięknefałdzisteszaty–atakżewbogate,tonamiętne,toironiczneintonacje,
pozwalającemizrozumiećsenswierszy,któreczytałemwdomu,niedośćzwracającuwagęnaichznaczenie.Alenarazmiędzy
czerwonymioponamisanktuariumukazałasię,nibywramie,innakobietainatychmiastodczułemlękowieledotkliwszy,niżmógłbyćlęk
Bermyoto,żejejniewporęotworząokno,żektośskazidźwiękjejsłów,szeleszczącprogramem,żepublicznośćuraziją,oklaskującjej
koleżankilubniedośćoklaskującjąsamą.Ztegowzruszenia,wktórym,odtejchwili–ijeszczeabsolutniejniżdlasamejBermy–sala,
publiczność,aktorzy,sztukaimojewłasneciałostałysiędlamniewyłącznieprzewodnikiemakustycznym,mającymznaczeniejedynie
wtejmierze,wjakiejjestonkorzystnydlamodulacjitegogłosu,zrozumiałem,żedwieaktorkipodziwianeprzezemnieodkilkuminutnie
majążadnegopodobieństwaztą,którąprzyszedłemoglądać.
Alerównocześniecałamojaprzyjemnośćustała;daremniewytężałemkuBermieoczy,uszy,myśl,abynieuronićaniokruszyny
zprzyczyn,jakichmiaładostarczyćmojemupodziwowi;niezdołałempochwycićanijednej.Niemogłemnawet,jakujejkoleżanek,
rozróżnićwjejdykcjiigrzeinteligentnychakcentów,pięknychgestów.Słuchałemtak,jakbymczytał
Fedrę
lubjakbysamaFedramówiła
wtejchwili,bezżadnegonaddatkupłynącegoztalentuBermy.Abymóczgłębić,abypróbowaćodkryć,wczymtkwijejartyzm,byłbym
pragnąłzatrzymać,unieruchomićnadługokażdąintonacjęartystki,każdywyrazjejfizjonomii;starałemsiębodaj,zapomocąumysłowego
wysiłku,ustaliwszyiwycelowawszyprzedkażdymwierszemswojąuwagę,niestrwonićnaprzygotowaniaanijednejcząstkitrwania
każdegosłowaigestuidziękinasileniuuwagiwniknąćwnietakgłęboko,cogdybymmiałnatenceldługiegodziny.Alejakżetotrwanie
byłokrótkie!Ledwiedźwiękjakidostałsiędomegoucha,jużzastępowałgoinny.Wscenie,gdyBermatrwanieruchomojakiśczas,zręką
nawysokościtwarzy,skąpanadziękigrzereflektorówwzielonkawymświetle,natledekoracjiprzedstawiającejmorze,salabuchnęła
oklaskiem;alejużartystkazmieniłamiejsce:obraz,którybyłbymchciałstudiować,przestałistnieć.
Powiedziałembabce,żeniewidzędobrze;dałamilornetkę.Alekiedysięwierzywrealnośćrzeczy,posługiwaćsięsztucznymśrodkiem,
abyichdosięgnąć,niejesttymsamym,coczućjebliskosiebie.Miałemuczucie,żejużnieBermęwidzę,alejejobrazwpowiększającym
szkle.Odłożyłemlornetkę;alemożeobraz,któryprzyjmowałomojeoko,zmniejszonyoddaleniem,niebyłwierniejszy:którazdwóchBerm
byłaprawdziwa?CosiętyczyjejoświadczynHipolitowi,bardzoliczyłemnatenustęp,wktórym,wnoszączeznaczącychakcentów,jakie
koleżankiBermyodkrywałymicochwilawmniejpięknychmiejscach,spodziewałemsięuniejsamejakcentówniezwyklejszychniżte,
któreczytając,starałemsięwdomuwydobyć;aleniedosięgłanawettych,naktóresięzdobyłydotądEnonalubArycja;wszystko
przeciągnęłastrychulcemjednotonnejmelopei,całątyradę,wktórejmieszałysięprzeciwieństwatakprzecieżwyraźne,żebodajtrochę
inteligentnatragiczka,nawetuczennicaliceum,nieomieszkałabyichwyzyskać.ZresztąBermawygłosiłatenustęptakszybko,żedopiero
kiedydoszładoostatniegowiersza,umysłmójuświadomiłsobierozmyślnąmonotonię,jakąnarzuciłapierwszym.
Wreszciebuchnęłomojepierwszeuczuciepodziwu:wywołałyjefrenetyczneoklaskipubliczności.Dołączyłemdonichswoje,starając
sięprzedłużyćowacje,iżbyBermaprzezwdzięcznośćprzeszłasamąsiebie,takabymbyłpewny,żemjąoglądałwjednymzjej
najlepszychdni.Ciekawejest,żechwila,wktórejrozpętałsiętenentuzjazm,była–dowiedziałemsięotympóźniej–momentem,gdy
Bermamajedenzeswoichnajpiękniejszychefektów.Zdajesię,żepewnewyższerealnościwysyłajądokołasiebiepromienie,naktóre
tłumjestwrażliwy.Taknaprzykład,kiedysięspełniajakieśwydarzenie,kiedynagranicyarmiajestwniebezpieczeństwiealbopobita,
albozwycięska,wówczasmętnewiadomości,niewieledostarczającemateriałuwykształconemuczłowiekowi,niecąwtłumiewzruszenie,
którenaszdumiewa,awktórym,skororazeksperciuświadomiąnamistotnąsytuacjęwojenną,uznajemywrażliwośćtłumunaową
„aurę”,jakaotaczawielkiewypadkiimożebyćwidzialnanasetkikilometrów.Człowiekdowiadujesięozwycięstwiealbopowszystkim,
kiedywojnajestskończona,albonatychmiastzradościodźwiernego.OdkrywasięgenialnyrysgryBermywtydzieńpoprzedstawieniu
zkrytykalbonatychmiastzoklaskówwidowni.Żejednaktabezpośredniaświadomośćtłumumieszasięzsetkąinnych,całkowicie
błędnych,brawapadałynajczęściejfałszywie,nielicząc,żewzbudzałajejużmechaniczniesiłapoprzednichbraw,jakwczasieburzyraz
rozhuśtanemorzewzbieradalej,nawetgdywiatrsięjużniewzmaga.
Alemniejsza;wmiaręjakklaskałem,zdawałomisię,żeBermalepiejgra.„Przynajmniej–mówiłaobokmniekobietadosyćpospolita
–tasięnieoszczędza;walisięwpiersi,żeażdudni,biegaposcenie;to,torozumiem,tosięnazywagrać”.Iszczęśliwy,żemznalazł
teracjewyższościBermy–mimomoichpodejrzeń,żeonenietłumacząjej,jaknietłumaczy
Giocondy
lub
Perseusza
Benvenuta
wykrzyknikkmiotka:„Tocipięknieodrobione!całezeszczeregozłota,icozapraca!”–zupojeniemdzieliłemtaniewinotegoludowego
entuzjazmu.
Czułemmimoto,pozapadnięciukurtyny,rozczarowanie,żetaprzyjemność,którejtakbardzopragnąłem,niebyławiększa;ale
równocześnieczułempotrzebęprzedłużeniajej,niepożegnanianazawsze,wrazzopuszczeniemsali,tegożyciateatru,któreprzezkilka
godzinbyłomoimżyciem,zktóregobyłbymsięwyrwałnibynawygnanie,gdybymwracającdodomu,niemiałnadzieidowiedzeniasię
tamwieleoBermieodjejwielbiciela,któremuzawdzięczałem,żemipozwolonoiśćna
Fedrę
–odpanadeNorpois.
Ojciecprzedstawiłmnieambasadorowiprzedobiadem,wezwawszymniewtymceludogabinetu.Kiedymwszedł,dyplomatawstał,
podałmirękę,pochyliłwysokąpostaćiwlepiłwemniebacznieniebieskieoczy.Ponieważprzejezdnicudzoziemcy,których
muprzedstawianowepoce,gdyreprezentowałFrancję,bylimniejlubwięcej–liczącwtogłośnychśpiewaków–figuramiwybitnymi,
októrychpandeNorpoiswiedział,iżbędziemógłpowiedziećkiedyś–gdyktowymieniichnazwiskowParyżulubwPetersburgu–żesobie
doskonałeprzypominawieczórspędzonyznimiwMonachiumlubwSofii,ambasadorprzywykłpodkreślaćswojąuprzejmościąradośćzich
poznania;cowięcej,przekonany,iżwżyciustolic,przezrównoczesnykontaktzzajmującymiosobami,któreprzeznieprzejeżdżają,
izezwyczajamiludu,któryjezamieszkuje,nabywasięgłębokiejiniepodobnejdouzyskaniazksiążekznajomościhistorii,geografii,
obyczajówrozmaitychnarodów,ruchuumysłowegoEuropy,pandeNorpoisćwiczyłnakażdymnowoprzybyłymswojąbystrość,aby
odrazuprzejrzeć,zjakimgatunkiemczłowiekamadoczynienia.RządniepowierzałjużoddawnapanudeNorpoisplacówek
zagranicznych,alezchwilągdyeks-ambasadorowiprzedstawianokogoś,oczyjego,takjakbynieprzyjęłydowiadomościjego„stanu
spoczynku”,zaczynałyowocnieobserwować,gdyonsamcałąpostawąstarałsięokazać,żenazwiskonowopoznanegoniejestmuobce.
Toteżmówiącdomniezdobrociąizważnościączłowiekamającego„świadomośćswegorozległegodoświadczenia,nieprzestawałmnie
badaćzroztropnymzaciekawieniem,dlawłasnejprzyjemności,takjakbymbyłjakimśegzotycznymzwyczajem,pouczającymzabytkiem
lubgwiazdąnatournée.WtensposóbpandeNorpoisdawałwstosunkudomniezarazemdowódmajestatycznejuprzejmościroztropnego
MentoraipilnejciekawościmłodegoAnacharsisa.