Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
2
KATARZYNACYTLAU
Malecspojrzałnaojca,ziewnąłsennieizpowrotemzapadłwsen.
Aledziewczynkawpatrywałasięzaciekawionawtwarzmężczyzny
ipochwilijejmałątwarzyczkęrozjaśniłszerokiuśmiech.Ojciec
niemalżeznabożeństwempogładziłjąpociemnychwłosach,a
następniespojrzałnakolejnąukochanątwarz.Dziewczynaco
pewienczasodgarniałazczołajasne,kręconewłosy,bynicnie
przesłaniałojejwidokunatedwaskarby,któreleżałytużobokniej.
Podniosławzrokispojrzałamuprostowoczy.
–Dziękuję–szepnęłacicho.
–Tojadziękuję–odparłrównieższeptemiopuszkamipalców
dotknąłjejpoliczka.
Byłablada,alewjejoczachtliłsięblask.Uśmiechnęłasię.
–Jesteśnajwspanialszym,coprzytrafiłomisięwżyciu–
powiedziaładoniegopoważnie.
Utkwiłwniejswojeciemneniczymnococzy.
–Tosamomógłbympowiedziećotobie–oświadczył,poczym
spojrzałnadwamaleństwa,leżąceobok.–Ionich–dodałz
czułościąwgłosie.
Dziewczynkawpatrywałasięwniegouważnie.Miałazaledwie
trzydni,alejejoczypatrzyłyzupełnieświadomie.Mężczyznapod-
niósłsię.
–Powinnaśodpoczywać–powiedziałdodziewczyny,która
uśmiechałasiędelikatnie.–Ajamuszęprzygotowaćwszystkona
waszeprzybycie–dodałzamyślony.
–Jesteśpewien,żetodobrypomysł?–zapytała.–Niewiem,
czyniewolałabymjednakzostaćtutaj.
–Saro,tylkoprzezwzglądnatwojeoporyjeszczewasstądnie
zabrałem–odparł.–Wmoimświeciebędziewamowielelepiej–
dodał,patrzącnanoworodki.
Niepewniepokiwałagłową.
Wielerazyopowiadałjejoswoimdomu,starającsię
odmalowaćtomiejscenajpiękniej,jaktylkopotrafił.Niechciał