Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
powinienembyłtozrobić.
Wiedziałam,żetadeklaracjakosztowałagowiele.Nie
wiem,czyprzezuległycharakter,amożedlaświętego
spokoju,mójtataniewalczyłdotądzapodyktycznym
charakteremmamy.Tymbardziejdoceniałamjego
pomocicieszyłamsię,żemamwsparciechoćwjednym
zrodziców.
Patrzącnajegozatroskanąminę,naglezaczęłam
zupełnieinaczejpodchodzićdoperspektywyzmian
wmoimżyciu.Poczułamsięsilniejszaipewniejszasiebie.
Niebyłotouskrzydlająceuczucie,leczzaledwie
przyjemnełaskotanie,któregoodczuwaniebyłodlamnie
czymśnowym.Tata,powielumałych,ledwo
zauważalnychpróbachzaznaczeniaswojejobecności,
wreszciezdobyłsięnastanowczośćwobecmamy.Jego
postawasprawiła,żepoczułamsięznaczniepewniej.
NastępnegodniaumówiłamsięzMartą.Wzięłamrower
ipojechałamdoniej.Spędziłyśmyrazemcałe
przedpołudnie.Dostałamzapasziółekiowocowe
herbatki,którymimiałamsięraczyćwzimowewieczory.
PorazostatnipodbacznymokiemMikołajaprzeszłyśmy
siępolesie,anakoniecMartapowiedziałacoś,
cowywołałowemnieniepohamowanywybucheuforii,
arównocześnielękuprzednieznanym.
Mogęcicośpowiedzieć,aleniechcęcięprzestraszyć
zaczęłaprzyjaciółka.Skinęłamwtedygłową,podczas
gdymojesercejużzaczęłowalićjakoszalałe.Ten
wyjazdbardzowielezmieniwtwoimżyciu.Pamiętaj,
Agnieszko,niepróbujnawetdostosowywaćsię
doczyjegośspojrzenianaświat.Bowtedyniebędzie
tojużtwojespojrzenieitwójświat.
Tylkotyle?Wtedytakwłaśniepomyślałam.Patrzyłam
naMartę,wyczekującciągudalszego,aleonanie
powiedziałajużnicwięcej.Przyszłomiczekać
nazrozumieniejejsłów,jednakjużwtedyczułam,żenie
zapowiadająonesielanki.Martaraczejrzadko