Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Czego?
No,takichmałych,okrągłychrzeczy,któresięczająwpopiele.
Nierozumiem.
Byćmożewtejokolicyniegrasują,pomyślałmajor.Sporojest
takichwolnychodnichmiejsc;szponyzazwyczajzbierająsię
wpobliżuschronów,gdzieprzebywająludzie.Zostałyzaprojektowane,
bywykrywaćciepłociałaistotżywych.
Tomaszszczęście.Hendrickssięwyprostował.Toco,dokąd
terazpójdziesz?Zpowrotemmiędzyruiny?
Amogęiśćztobą?
Zemną?Niebardzo,przedemnąjeszczedługadrogaimuszęsię
spieszyć,byzdążyćprzednocą.
Chcęiść.
Niewarto.Majorzdjąłplecakiwyciągnąłkilkakonserw.
Masz,trzymaj.Wróćdoswojejkryjówki,dobrze?
Malecmilczał.
Słuchaj,zadzieńczydwabędętędywracał.Jeślizaczekasz,mogę
cięwtedyzabraćzsobą.Wporządku?
Chcęiśćztobąteraz.
Tobardzodaleko.
Umiemdługochodzić.
Hendrickspokręciłgłową.Wedwójkębylibyzbytwyraźnymcelem,
noiprzezmałegomusiałbyzwolnićtempomarszu.Innasprawa,żenie
miałpewności,którędywypadniemuwracaćdoswoich,ajeśli
onrzeczywiścieniemanikogo…
Nodobra,wtakimraziechodźmy.
Ruszyli.Hendricksstarałsięrobićkrótszekroki,aleszybkosię
przekonał,żeniematakiejpotrzeby:chłopakmaszerowałdzielnieinie
byłowidaćponimzmęczenia.
Jaksięnazywasz?spytałpokilkunastuminutach.
DavidEdwardDerring.