Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ2
ZBIERANIENAZWISK
N
żewieścizdążyłysięrozejść.Młodziistarzyprzynosili
astępnegodniawszedłemdobaruidowiedziałemsię,
karteczkiilistyznazwamijednostekwojskowychlub
adresamisynów,bracialbokuzynówsłużących
wWietnamie.Pisząclistydożołnierzywalczących
nafronciewWietnamie,należałoadresować
jedojednostkiwSanFrancisco,awojsko,marynarka,
lotnictwoczymarinesprzekazywałyjedalej.Wszystko
poto,żebyniedaćwrogowiściągi,gdybyworekzlistami
wypadłzhelikoptera.Krewniwalczącychchłopaków
podawalimidziwnenazwymiejsc:PhuocLong,Binh
Dinh,Pleiku,LamDong.Niecoprzytłoczonyzapisałem
wszystko,acennekartkiwetknąłemdokieszeni.
PośródwrzawydostrzegłempaniąCollins,niepewnie
stojącąwdrzwiach.Byłazeswoimsynem,Billym,
araczejpowinienempowiedzieć:Chichotem.(Jakzaczął
sięśmiać,toniemógłprzestać,choćbygromiła
gowzrokiemzakonnicaczygliniarz,stądprzezwisko.
WilliamemczyBillymnazywaligotylkorodzice
inauczyciele,którzyprzychodzilinazastępstwo).Chichot
zaliczałsiędomoichnajlepszychprzyjaciół