Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PRZYDROŻNEDRZEWA
NaprawdęniespodziewałamsięFilipie,żemówiszpoważnie.
Nastawiłeśdyktafon,ostrożniewpiąłeśmiwkołnierzyk
minimikrofon.
Wtensposóbjakośćnagraniajestnajlepszapowiedziałeś.
Potemotworzyłeśnotatnikiczekałeś,zacznęmówić.
Zauważyłam,żejeszczezapisałeślicznikdyktafonu,wówczas
łatwiejwrócićizrobićindeks.
Czytowszystkotonaukalekcjihistorii?
Naprawdębyłamporuszonatymnieoczekiwanymzaszczytem.
Czywtymstuleciujeszczedziewiętnastoletniludzie
zainteresowaniwłasnymirodzicami?
Kiedysamamiałamdziewiętnaścielat,rodzicedlamniebyli
mniejwięcejjakprzydrożnedrzewawmieście.Tedrzewarosną
poobustronachulicy,pędzącekołasamochodówrozpryskują
brudnąwodęiochlapująichpnie,unoszącysięwpowietrzu
mglisty,drobnypyłcichoopadaipokrywakażdywgóręotwarty
liść.
Przydrożnedrzewoswymistopamizwróconymiwdółchroni
ulice,swątwarzą,skierowanąkugórze,przechwytujeopadającypył
całegomiasta.
Jeślitodrzewojeszczerodziowoce,tozerwaneprzezwiatr
spadająialborozjeżdżaneprzezkołasamochodów,albopośród
przekleństwzamiatającegoulicewrzucanedokosza.
Ktozwolnikroku,żebyspytać,jakimjestdrzewem?
Zanimsięprzebudziłamwtedy,gdychciałampójśćwypytać
rodzicówoichpochodzenieojciecjużodszedł,matkapatrzy
naciebietak,jakbyciękiedyświdziała,jejwzrokjakbywciąż
maznanątobieczułość,aletopomyłka.Jejpamięć,jakczarna
skrzynkarozbitegosamolotuzatopionawgłębokimmorzu,pionowo
opadawbezradnośćnawetnajbardziejkochanejciebienie