Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zobaczyłemijejlękliwieporuszającąsiępierś,ipragnące
pieszczotdłonie.Taboskakobietabeznadziejniemnie
szukała!Krwawekręgizamigotałymiwoczach,akiedy
sięrozpierzchły,zobaczyłemjejuśmiech,znanyimiły
uśmiechLolity.Wszystkobyłotakjasneizwyczajne,
żepoczułemurazęijeszczejakieśbezimienneuczucie
możewstyd.Przecieżonachodziłaobokmnieprzezrok,
idwa,itrzy,zobaczyłemjużdawno,alebyłem
ślepcemiidiotą,itchórzem,i…
MójBożewydusiłemzsiebienasiłę.MójBoże…
Setkirazy,tysiącerazy…Cozaidiotyzm…
Jezu…Nareszcie…powiedziała,wciążsię
uśmiechając,atenuśmiechciąłmniejakbicz,karał
zastraconyczas,zaślepotęinieszczęsnystrach.
Wciążjeszczeniewierzyłem,żejejręce,usta,piersi
wreszcienależądomnie,żeonacieszysięmożenawet
bardziejniżja…żejesttu…ŻeLolitajesttu…żeja,
nieszczęsnydureń,nawetdziśmogłemwszystko
zaprzepaścić…
Niesłyszałem,comówiłapotem.Patrzyłazalotnie
brązowymioczamiimówiłatak,jakbyśmybylistarymi
kochankami,jakbyśmymielinieskończeniewiele
wspólnychwspomnień,jakbyżadnychścianmiędzynami
jużoddawnaniebyło.Ajawciążsięobawiałem,
żewszystkotylkosobiewyobrażam,żewymyśliłemten
cud,ukrywającsięwpustym,żółtawymgabinecie,
próbującocalićsięprzedśmiercią,żeuwierzyłem
whalucynacjęiwkrótceboleśniezatozapłacę.
AleLolitabyłarealnajakmójból,jakmójbraknadziei,
roześmiałasiębezgłośnie,odrzucającdługie,kasztanowe
włosy.
Jezu,Jezupowtarzaławciąż.Tyleczasu…!
Agdybymjeszczetakniztego,nizowegonie…
Znówśmiałasiębezgłośnie,jakbyspadłjejzserca
najcięższykamień,ajazezgroząpoczułem,żepowoli
oddalasięiznikażółtawapustynia,brudnegołębie
miasta,płaskietwarzekanuków,Ahaswerirosyjska