Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
mnie.Zakażdymrazem,gdyzrobiłemcośzłegoalbo
naprawdępodłego,spoglądałanamniewnikliwietymi
swoimidużymi,smutnymiipełnymiwyrozumiałości
oczamiipróbowałapogłaskaćpogłowiealbopocałować.
Tegonielubiłem,cośtakiegonapawałomniewstrętem.
Pojakimśczasiezauważyłemzezdziwieniem,
żewpewiensposóbzacząłemnawetlubićswojąmatkę.
Izatocałymsercempoczułemnienawiśćdosiebie
idoniej.Natychmiastdołożyłemdopiekielnegoognia.
Zdarzałysiędni,kiedypragnąłemmatkęnaprawdę
spalić.Szedłemwtedydolasuiżarliwiezbierałemgałęzie
brzozynaognisko.Agdyjużpracazostaławykonana,
wdrapywałemsięnaszczytstosuidługotamsiedziałem,
zastanawiającsię,jakbytuzwabićmojąwstrętnąmatkę
dolasu.Niebyłajednakwcaletakagłupia,apozatym
dobrzewiedziała,cozemniezaziółko,iżekiedymam
swojedni,powinnatrzymaćsięodemnieiodlasu
zdaleka.Całymigodzinamisiedziałemnieruchomo
nastosie,wymyślająccoraztonowezwariowanepułapki
namatkę,wkońcuopadałozemniewszystko,
schodziłemnaziemięizezwieszonągłowąwlokłemsię
dodomu.Matkastałazazwyczajwdrzwiachicierpliwie
czekałanamnie.Jejoczybyłypełnetroski.Gdymijałem
ją,próbowałaprzytulićmnieipocałowaćtymiswoimi
wysuszonymiwargami.Niekiedypozwalałemjejnato.
Wtakichmomentachnieposiadałasięzeszczęścia,
jazkoleipotakiejwymianieczułościzregułyjechałem
doRygi,cojednakukrywałemprzedmatką.