Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
bypodkreślićto,comówił.Niechcęzabieraćpanu
wię​cejczasu.Dowi​dze​nia.
Gabrielanieznosiła,gdyktośmówił,copowinnazrobić
alboprzemyśleć.Szłaprzyspieszonymkrokiem
szpitalnymkorytarzem.Doszłapodsalę,wktórejleżała
jejmatka,szybciej,niżzamierzała.CiociaPiastała
nako​ry​ta​rzu.
Wy​rzu​ciłacięzsali?za​py​tałaGa​briela,wi​dzącPię.
Nie,pielęgniarkipoprosiłymnie,żebymwyszła,
bomu​siałyzmie​nićpo​ścieliprze​wi​nąć.
Prze​wi​nąć?
Tak,niestetytwojamampróbowałachybausiąść
iporuszyłacewnik,ibyłmaływypadek...Onajesttaka
niepodobnaterazdosiebie.Dawniejzaczęłabypewnie
krzyczećnatepielęgniarki,aonatylkoleżyipatrzy
bez​rad​nie,jakbysiębała.
Mająprze​pro​wa​dzićope​ra​cjęju​tro.
Czytoko​nieczne?za​py​tałaza​nie​po​ko​jonaPia.
Nojasne,ciociu.Przecieżnierobilibyjejoperacji,
gdybyniebyłapo​trzebna.
Notak,alewiesz,możejakieśinnemożliwości
albo...metody.Wiesz,jaktwojamatkareaguje
naszpi​tale.
Właściwietoniewiem,jakonaterazreaguje.Wydaje
siępocałymtymzdarzeniuwyciszona.Wkażdymrazie
jaknanią.Obawiamsię,żejakdoszłabydosiebie,
tozanicnieudałobycisięjejprzekonaćdooperacji,
awtedy...
Namprze​rwałajejPia.
Co„nam”?
Namnieuda​łobysięjejprze​ko​nać.To​bieimnie.
Ga​brielapo​pa​trzyłazna​cząconaPię.