Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Przedmowa
WimperiumAztekówcopięćdziesiątdwalata,raz
wciąguprzeciętnegoludzkiegożycia,światznajdowałsię
naskrajuzagłady.Słońceprzestawałosięporuszać,
nadchodziławieczystanoc,anaziemięmogłyzstąpić
demonyludojady,byzaprowadzićswojerządy.
Tegodniagaszonowszystkieogniskaistarannie
zamiatanoposadzki.Stareubrania,wizerunkibogów
trzymanewdomach,paleniska,naktórychstawiano
garnki,maty,tłuczkimoździerzyiżarnaciskanodojezior
irzek.Ciężarnymkobietomdawanomaskizagawy
izamykanojewspichlerzach–wraziekońcaświata
przemieniąsięwpotwory.
Tejnocywszyscyzakładalinoweszaty,wspinalisię
natarasyidachydomów.Niktniedotykałziemi.Dzieci
poszturchiwanoistraszono,żebyniezapadaływsen–te,
którebyzasnęły,zbudziłybysięjakomyszy.
WTenochtitlán,stolicy,wpatrywanosięwświątynię
naszczycieWzgórzaGwiazdy.Stamtądopółnocy
kapłaniobserwowaligwiazdozbiórTianquitzli
–Targowisko,przeznaszwanyPlejadami–żebysię
przekonać,czyprzekroczypołudnikniebieski
izagwarantujekolejnepięćdziesiątdwalatażycia.
Wświątyninapłaskimkamieniurozciąganojeńca
pozbawionegofizycznychskaz,zkawałkiemdrewna
napiersi.Jegoimiętłumaczyłosięjako
turkus
,
rok
,
ogień
,
trawa
albo
kometa
,słowa
oznaczającecennyczas.GdykonstelacjaTianquitzli