Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
poety.Ichrypliwymgłosemzanuciłtenurywek,
zga​tunkuspe​cjal​nieumi​ło​wa​negoope​romko​micz​nym:
Dziew​czynazło​to​włosa,
Zza​dumąwlicubla​dem,
Pod​nosiwzrokwnie​biosa
Wgwiazdstrojneświetnydia​dem,
Iwnur​ciela​zu​ro​wym
Je​ziorasrebr​nejfali...
Jak,jak?wykrzyknąłSchaunardzdjętysłusznym
oburzeniem
lazurowynurtsrebrnejfali,
przyznamsię,
żeniezauważyłemdotądtegokwiatka,tojużtrochę
nadtoromantyczne.Tenpoetatoidiota...niewidział
nigdysrebraanijeziora.Całaballadagłupiajakstołowe
nogi;rytmzawadzamiprzymuzyce;naprzyszłośćbędę
samsobieukładałtekst.Tak,tak,nieodwlekając,wobec
tegojestemwwenie,kropnęsobiemodelkupletów,
abydo​stroićdońme​lo​dię.
ISchaunard,ujmującgłowęwobieręce,przybrał
postawęśmiertelnikaobcującegozMuzami.Pokilku
minutachtegowięconegokonkubinatuwydałnaświat
jednązowychpoczwarności,którelibreciścisłusznie
nazywają
mon​strum
iktóreimprowizująnapoczekaniu,
iżbysłu​żyłyzapro​wi​zo​rycznąkanwędlakom​po​zy​tora.
Tylkoże
mon​strum
Schaunardamiałosensiwyrażało
dośćjasnoniepokójzbudzonywjegoduszybrutalnym
na​dej​ściemtejdatyósmykwiet​nia.
Otoówku​plet:
Osiemaosiem,toszes​na​ście,
Abo​dajcięcho​lera,
Czyznaj​dziesięwtymmie​ście