Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
JanSiwmir:ŻABEŁTROJAŃSKIRW2010
CzęśćI:Śmiertelnadawkapoezji
–Niestety.Wszystkowokółjesttakie...inne.Piękne,alebrakujemisłów,abyto
opisać.
–Możety,Gino?
–Jazkoleiniejestemwstaniesłówopanować.Cisnąmisiędogłowyze
wszystkichstron.Pszczołytrącająfioletowedzwonki,sarnywychylająłabędzieszyje
zzawonnychizielonychjakszmaragdyzarośli,szemrzewoda,krystalicznieczystai
rześka...Jużwiem,umieszczętowszystkowformievilanelli.
–Znowu?–jęknąłSteve.–Możejednakporzuciłabyśograniczenia
wersyfikacyjne?
–Zaskoczęcięjeszcze.–Ginanaburmuszyłasię,aMichałdostrzegłprzez
momentwjejoczachpodejrzaniezimnybłysk.
–Tom,aty?
–Nic.MożeniechGeorgeprzeczyta.Widziałemgoranonapomoście,jakcoś
gryzmolił.TymbardziejżeśpieszysiędoAugustowa.AjakprzyjdzieEgon,to
zacznieupajaćsięwłasnymerotycznymgłosemiGeorgeznówniezdąży.
–Awłaśnie.DlaczegoniemaEgona?
–Najwyraźniejocośsięobraził,nadąłistwierdził,żeniebędzienas,
maluczkich,zaszczycałswojąobecnościąprzezjakiśczas.Byćmożezaszyłsię
gdzieśwlesie,biorącprzykładzfotografa.Pewniepóźniejuraczynasutworemo
wyczynacherotycznychkaczekkrzyżówek.–Georgeziałsarkazmem.–Mamtylko
jedenwiersz.
brydż
rozgrywamytylkojednegorobra
takabyłaumowatwojazsamymsobą
mymamysiętylkodostosować
jeszczeniewiemcojestatu
27