Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PROLOG
30.10.1991
Krzykidochodzącezzewnątrzsprawiły,żekurczowozacisnąłdłoń
nanożu.Przesuwałwolnojegoostrze,zagłębiającjepod
brzoskwiniową,pachnącąskórę.Przyjemnawdotyku,jużchłodna,ale
wciążpamiętającahiszpańskiesłońce,wdzięcznieprzyjmowałametal,
uwalniającsoki.
Kilkagodzinwcześniejzaciągnąłzasłony,zgasiłwszystkie
światła,wyłączyłtowarzyszącemuzwykleradio.Liczył,żetego
wieczorużadneokogoniewypatrzy,niktmunieprzeszkodzi.Był
gotów.
Jednakkiedydźwiękdzwonkaniespodziewanierozdarłciszę,
wiedział,żepopełniłbłąd.Całytrudprzygotowańprzekreślił
bezpiecznik,któregoniezdążyłwyciągnąć.
Miałnadzieję,żeczłowiek,któryośmieliłsięzburzyćjego
spokój,zrozumie,żedomstoipustyizrezygnujezwizyty.Naciągnął
kocnazmarzniętenogiiczekał.Jednakdzwonekniechciał
zamilknąć,razzarazempowtarzającsekwencjęzaprogramowanych
dźwięków.
Westchnąłinerwowozrzuciłkraciastądzianinę.Podszedł
dopogrążonegowmrokuprzedpokoju.Wprzeszkleniudrzwi
zobaczyłnieruchomycień.Wbrewprzeczuciomwłączyłświatło,
przekręciłkluczichwyciłzaklamkę.
Pomyślał,żenigdyniewidziałtakdobregokostiumu.
Wypożyczalniestrojówrosłyostatnimiczasyjakgrzybypodeszczu,
więcwsumienicdziwnego,żecałośćbyłaprzygotowana
zwyjątkowąstarannością.Zwłaszczamakijaż.
Jegowzrokprzesuwałsięwolno,poczynającodliniipotarganych
włosów,wktóredziewczynkawplotłagałązkiilistki.Zadrapania
naczole,sinepółokręgipodoczami,zakurzonepoliczki,atakże
potarganewłosy,wktórewkomponowałaliścieigałązki,sprawiły,
żedrgnął.
DzieckowstrojuzombielubpotworaFrankensteinazamiast
wykrzyczećstandardowąhalloweenowąformułkę,wpatrywałosię
wniegowmilczeniu.