Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
stolicyzostałobezśrodkówdożycia.Gdybyniezapewnićimchleba,
podnieślibybunt;strachprzedśmierciązgłoduwyzwoliłbynajbardziej
morderczeinstynkty,czemuskądinądtrudnosiędziwić.
Dotkniętezaraządomyzamykano,aprzeddrzwiamistawiano
dozorcę.Nicprzetodziwnego,żeludzieimalisięróżnychforteli,
bywydostaćsięnawolność.Wszakniemielinasumieniużadnej
zbrodni.
Naogółimsiętoudawało;aletoniebyłarękaBoga.Poprostu
człowiekjestzeswejnaturyistotąniedoskonałąilubiczasamisię
wyspać,albopójśćdotawerny,oczymzapewnianaswielka
dziewiętnastowiecznaliteraturaangielska.Defoe,choćzdrówjakbyk,
takżeniewytrzymywałwdomu...Podejmowałwięcryzyko
iwychodziłnaulice,abyporozmawiaćzludźmi.Dziękitemu
przekazałnampanoramicznyobrazmiasta;właśnie„operowanie
przestrzenią”,równieżmiędzyludzką,jestuautoraDziennika
najbardziejgodnepodziwu.
Zarazazaatakowałapodstępnie;najgroźniejsibylinieobłożnie
chorzy,leczludziepozorniecałkowiciezdrowi.
Defoeopowiadaopewnymlondyńczyku,któryczułsięświetnie
ilekceważącniebezpieczeństwo,niestroniłodżyciatowarzyskiego.
PewnegodniaówmieszkaniecLondynuzgadałsięzprzyjacielem
natematichwspólnegoznajomego,dowiadującsięzezdumieniem,
żetamtegozabrałjużwózżałobny.
Jakto!zawołał.Jeszczewczorajrazempiliśmypiwo!
Niestetynieżyje.
Tojużpomniewestchnąłlondyńczyk,ażewciążnicmunie
dolegało,udałsiędoaptekarzapośrodekzapobiegawczyprzeciw
zarazie.(Boitakiebywały,przynajmniejludziomwydawałosię,
żetakoweistnieją.)
Aptekarzrozpiąłmukaftanipowiedział:PolećsięBogu.
Londyńczykspojrzałnaswojąpierśizoczyłciemnekrosty.
Wieczoremprzewróciłsięnaulicyiskonał.
TaktrzeźwyobserwatorjakautorRobinsonaCrusoe,niebyłby
sobą,gdybyniepoczyniłnakartachswojegoDziennikanastępującego
spostrzeżenia:wielkieniebezpieczeństwozbliżaludziiwyzwala