Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dozabraniamiałajużoddawnawpogotowiu.Wrzuciławszystko
dolekkiejtorbypodróżnej.Zarzuciłanaramię,obuchłopcówwzięła
naręceiszybkowybiegłazdomu.Byłopołudnieigorącesłońce
zalewałoulice.Mieszkańcymiasteczkasiedzieliwdomach
zopuszczonymiżaluzjamiwoknach,bysłonecznyżarniedostawałsię
dośrodka.
Toprzedziwne,aleniktzmieszkańcówniewidział,jakValérie
zdziećminarękachczekawskwarzenaspóźniającysięautobus.Nikt
niewidziałjejzaniepokojonejtwarzyanikroplipotuspływających
zjejczoła.Przepoconasukienkaprzylegaładojejobolałegociała,
adzieci,którewydawałysięcorazcięższe,wierciłysięitrudnobyło
jeutrzymać.Autobuswkońcuprzyjechałipokilkugodzinach
męczącejdrogiposerpentynachgórskichdotarłdomiasta.Stamtąd
ValériemusiałajeszczeodbyćpodróżdoRzymunalotnisko.Całe
szczęście,żemiałazesobąsporąkwotępieniędzy,więcmogłasobie
pozwolićzarównonataksówkę,jakismacznejedzeniepodrodze.
Dziecibyływyjątkowospokojne,jakbyczuły,żedziejesięcoś
ważnego.PatrzyłytylkonamatkępytającooczamiAntonia.Tak
bardzobyłydoniegopodobne.Valérienieczuładomężaniechęci,
raczejcośwrodzajuzniechęcenia.Lubiłagonaswójsposóbipragnęła
zachowaćwspomnienianaiwnejmiłości,obcejjejwtymmomencie.
Terazmartwiłasiętylkooto,jakprzetrwatakdługą,męczącąpodróż.
Podczasdrogi,zarównowautobusie,wpociągu,jakinalotnisku,
mijającyludziepatrzylinaniązezdziwieniem.Niektórzy
zatrzymywalisięwręcznajejwidok,innioglądalisięzanią,jeszcze
inniwyglądali,jakbychcielicośpowiedzieć,aleniebardzowiedzieli
co.Wywoływałazdumienieiniepokój.Młoda,piękna,zmęczona,
zdwojgiemmalutkichdziecinarękach,podążającaprzedsiebiewtak
bardzozdeterminowanysposób.
Nalotniskuodprawacelnatrwaładłużejniżpowinna.Celnikpowoli
ipedantycznieoglądałjejpaszport,zdziwionybrakiembagażu
donadanianatakdalekąpodróż.Wkońcuprzybiłpieczątkęioddałjej
dokument.Valériemogłaprzejśćzainnymipasażerami.
Jużdotychczasowapodróżbardzowyczerpała,aprzecież