Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
położyłbymjąnatejtrawieizanurkowałmiędzyjej
udami,bydoszła,krzyczącmojeimię.
Niestetymojespodniebyłycorazciaśniejsze,więc
resztkąsamokontroliwyrzuciłemzłbatesprośnemyśli,
boprzezjejdługienogizupełniezapomniałem,pojaką
choleręsiętutajznalazłem.Valentinawkońcuprzestała
sięnamniegapićjaknaduchaiwykrztusiła:
–Hej,Tyson,coturobisz?
–Przyszedłempomócciskosićtrawnik,bojaktakdalej
pójdzie,twojamatkabędziemusiałacięzniego
zeskrobywać.Niemogępatrzeć,jakwielkąjesteś
niezdarą–szydziłem,byniewyobrażałasobieczasem
jakichśbabskichpierdół.
Spuściłagłowęiwbiławzrokwswojebrudnetrampki.
Kurwa,jeszczemitegotrzeba,bysięrozkleiła.
Podszedłemdoniejiniemalsiłąwyrwałemjejkosiarkę
zrąk.ŚciągnąłemT-shirtirzuciłemgopodstojącą
nieopodalczereśnię.Valentinazerknęłanamnie,ajej
oczymomentalniezrobiłysięwielkiejakspodki.Chyba,
kurwa,żartuje,żeniewidziałachłopakabezkoszulki.
Odpaliłemsilnikipowoliruszyłemprzedsiebie,kosząc
nierównościpozostawioneprzezmojąsąsiadeczkę.
–Dziękuję!–krzyknęławmojąstronę.–Toja…japójdę
pocośdopicia–rzuciłaizniknęłanaganku.
Upałpanowałniemiłosierny,słońcesmagałomoją
skórę,plecyjużzaczynałymnieszczypać,alenie
chciałemwkładaćkoszulki.Wolałemzostaćzgołym
torsem,widokValentiny,któraśliniłasię,udając,żeczyta
książkę,siedzącwcieniudrzewa,byłzabawny.Lubiłem
siępodobaćdziewczynom;notak,ktoniepragniesię