Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
12
Wstęp
też,żeczaszatarłjużczęściowośladytychwydarzeńna
tylemocno,abyniemożliwebyłodokładnezidentyfikowanie
biorącychwnichudziałaktorów.
Zaczęłosięjakwtypowymfilmieakcji,wczesnymran-
kiem,oddźwiękudzwoniącegotelefonu.Odebrałemwy-
rwanyzesnu.
–ABWdociebiejedzie–poinformowałmniekrótkoko-
legaiwspólnik,zktórymprowadziłemwówczasfirmę.
–Co?!
–Byliumniekilkaminuttemu;pokazaliswojelegity-
macje.Trafilidomnie,bopodtymadresemjestzarejestro-
wananaszafirma.Twierdzą,żeznaleźliadreswrejestrze.
Majązresztądociebiezarazdzwonić.
–Aleocochodzi?Wjakiejsprawie?Czytomazwiązek
znasząfirmą?
–Niewiem.Pojęcianiemam.Mówili,żechodziociebie.
Niechcielinicwięcejpowiedzieć.
–OK,dzięki.
Tegorankaniepotrzebowałemzwyczajowychdwóch
czajnikówherbaty,żebymójorganizmzacząłfunkcjonować
nawłaściwychmuobrotach.Ba!Przyśpieszyłnadspodzie-
wanieponadnormę.Niemiałemwżyciuwieledoczynienia
zpolicją,ajeślijuż,toraczejzdrogówką.Nieprowadziłem
żadnejnielegalnejdziałalności.Jeślicośrobiłemźleipo-
pełniałembłędy,toraczejwkwestiachksięgowo-skarbo-
wych.Ostatnimiczasynawetniekonsultowałemżadnych
podejrzanychsprawsądowych,comisięwcześniejzdarzało.
Miałemniecałedwiegodzinynaprzemyślenia,bomniej
więcejtyleczasuzabierapokonaniedrogizdomumojego
wspólnikadomnie.
RozmyślaniaprzerwałtelefonodpanówzABW.Roz-
mówcaprzedstawiłsięstopnieminazwiskiem–byłwran-
dzemajora.Prosiłopoświęcenieokołopół-dogodzinyna
rozmowę.Szybkoprzemyślałemsytuację,przypominając
sobietenielicznefilmysensacyjne,któreoglądałemito,jak
zachowywalisięichbohaterowie.Poprosiłemospotkanie
pozamoimdomem–wskazałemodległąokilkakilometrów
restaurację,usytuowanąwdośćruchliwymmiejscupobli-
skiegomiasteczka.