Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
futrzanączapę,rękawicezfilcuizkagankiemwdłoniwychodzi
zkanonii.Przezgłowęprzebiegamumyśl,żegrubyStanisław,
aptekarzzeŚwiętegoDucha,odpowiedzialnywniektórychkwestiach
zazaopatrzeniezarównokuchni,jakilekarzakapituły,dobrzezrobił,
wyjeżdżającnazakupydoGdańskajużdwatygodnietemu.Nie
zasypałogoaniniezmroziło.Dlasiebieprzywiózłkilkautensyliów
aptekarskich:jakąśbanięmiedzianąowadzedwóchkamieni,banię,
coważylibrdwanaście,raszplę40dodrewnagwajakowego,dwie
wielkieokrągłeflasze,adlapanówkapitulnychręczniki,obrusy,
cytryny,pomarańcze,korzenieicukiertrzcinowy,atakżezamówione
przezKopernikabalsamyzeWschoduibandaże.Awróciłwielce
podekscytowany,udałomusiębowiemkupićwyjątkowyegzemplarz
moździerza.Zuchwytemwpostacilwiejgłowy.Moździerzeczy
todoucierania,tłuczenia,rozdrabiania,czyteżkaszarskie,któresłużą
międzyinnymidotłoczeniaolejuzsiemienialnianegoprzecież
ważnymaptekarskimatrybutem.RzekłdoktorowiMikołajowi,
żewyeksponujenabyteknajakimśdrewnianymcokole,jakrobitodziś
każdaszanującasięapteka.Acokółmożeprzecieżprzyozdobić
Gustaw,zdolnyrzeźbiarzamator.Dobiegającyjużpięćdziesiątki
farmaceutaStanisławniemażony,synaanicórki,którejmógłby
ówmoździerzzostawićwwianie,alenicnieszkodzi,gdyprzyjdzie
czas,przekażeswójprywatnyskarbkapitule.
KilkanaścieminutpóźniejKopernikstoijuż,lekkoprzygarbiony,
nadrewnianymgankuprzyswojejwieży.Wysoko.Niedokońca
wiedział,czypodoła,bałsiępoślizgnięcianaściętychmrozem
schodach,aleudałosię,jestnagórzeprzyzębatymzwieńczeniu
murówwarowni.Jestusiebie.
Bezwietrznie,alebardzozimno.Zustidąkłębypary.
Tupiącbutami,zbijapodsobąśniegwnierównyplacekirozgląda
sięwokół.Wciemnejfromborskiejprzestrzenikilkajasnych
punkcików,bladapoświatabijącązeświecwkanonickichoknach