Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ1
Dwamiesiącewcześniej
Bezskuteczniepróbowałamdotknąćbiałychklawiszy.
Byłamtakbliskozagraniadźwięku,któryrozszedłbysię
pomoimcielezezdwojonąmocą.Jakaśsiła,która
wypełniałaprzestrzeńmiędzymoimipalcamiaklawiszami
fortepianu,powstrzymywałamnieprzedspacerem
pobiało-czarnejdrodzeliczącejrównoosiemdziesiąt
osiemstopni.Porazpierwszypoczułam,żemojedłonie
siętrzęsą.Porazpierwszyniepotrafiłamujarzmić
narastającychnerwów.Porazpierwszywstałam
ispojrzałamnawieleparoczuzwróconychnamojąwątłą
postać.Jakieśustazaczynałyszeptać,jakieściała
wiercićzniecierpliwością,ajastałamitylko
patrzyłam…
Niewiedziałam,jakwytłumaczyćto,cowłaśniesię
stało.Żadenpianistaniemaprawaprzerywaćswojego
utworu,kiedywie,żedanomutylkochwilę,bywydobyć
dźwięk,któryzaczarujewidownię.Postanowiłam,
żedzisiajniezagramanidlasiedzącychludzi,anidla
nikogo.Nigdywięcej.Razemznimumarłamuzyka,którą
nosiłamwsobie.Razemznimodeszłowszystko,comiało
jakiśsens.Jeśliniewidziałamsensu,niebyłodlamniejuż
nic.TamtaWiktoriaumarła,chociażjejimięoznaczało
kogoś,ktobyłwstanieodnieśćzwycięstwo.Niestety
japrzegrałam.Postanowiłamnigdywięcejniedotykać
klawiszyfortepianu.Wrazześmierciąmojegoojca
postanowiłamzamknąćsięwkrainieafonii.
Grzecznieukłoniłamsię,jaktomiałamzwyczajczynić
pooddanymutworze,iwyszłamzsalikoncertowej.
Stojącyobokmniewychowawcaniezapytał,dlaczego
tozrobiłam;jakbyprzeczuwał,żetakwłaśniebędzie.
Zapewneuznał,żepotrzebowałamwięcejczasu,
byochłonąćizapomniećotragedii,któramniedotknęła.
Miałnadzieję,żewkrótcesięotrząsnęizagramjak
niegdyś,alemocwemniezgasła.Zgasłataknagle,jak