Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
kiiobawieojca.Tkwiłwnerwowychruchachrąk,drżeniupal-
ców,ukradkowychspojrzeniach.
Cichymgłosemwydawałapoleceniacórce,naokodwuna-
stoletniej,którapatrzyłananiegozmieszaninąlękuiwspół-
czucia.Gdypróbowałazadawaćpytania,Rinojejtegosta-
nowczozakazał.Udała,żepokorniesłuchajegopoleceń,lecz
Wiwanwiedział,żeprzezcałyczasmyśliojegosłowach,szu-
kającwyjściaztejsytuacji.Jejoczyposzukiwałydrogiuciecz-
ki,którejwciążniebyło.Dobrzeichpilnowano.
Pozwolił,byopatrzyłymugłowę,zmartwionejegostanem,
nimznówsięodezwał.
–Proszę...–Bólgłowy,połączonyzdziwnympoczuciem
rozbiciailekkiejdezorientacji,utrudniałmukoncentrację.–
Niechcę,żebycośwamsięstało...
Zacząłdrżeć,mimociepłapanującegowizbie.Wyczuwał
złemyśliswoichporywaczy.Narastającylękuwięzionych.
Tonapewnonieskończysiędobrze.
–Musiszodpocząć–odpowiedziałamutymczasemkobieta.
–Uspokoićsię.Damcicoś,cozłagodzibólipozwolizasnąć...
–Nieteraz–poprosił,dotykającgorączkowojejdłoni.–
Zróbto,gdyzasną.
–Ale...
–Pomogęwam–zapewniłjącicho,takbyniktinnyprócz
niejtegonieusłyszał.
Rino,jakbywyczuwającdesperackispisek,przyjrzałimsię
podejrzliwie.Kobieta,zachowująciściestoickispokój,podała
Wiwanowikubekwodypodbacznymokiembandyty.Wresz-
cietenodwróciłwzrok.Wtedyzapytałacicho:
–Jak?Ledwietrzymaszsięnanogach.
69